Gdy stajemy na Piazzale Michelangelo mamy za sobą długą drogę przez góry. Wspaniałe widoki, ale i ostre zakręty były swoistym przygotowaniem do zobaczenia stąd celu podróży. Plac Michała Anioła to zwieńczenie 8-kilometrowej trasy widokowej. To miejsce, z którego widać Florencję jak na dłoni i gdzie ma się ją u stóp.
„Italia to ogród Europy, Toskania – ogród Italii, Florencja – kwiat Toskanii” - słychać szept Michała Anioła.
Miasto renesansu. Miasto zabytek.
Tutaj mieszkali Cimabue i Giotto, których uznaje się za ojców włoskiego malarstwa. Po nich Botticelli, czy sam Michał Anioł sięgali tu po pędzel, a Leonardo da Vinci i Galileusz eksperymentowali ciesząc się gościną potężnej rodziny Medyceuszy, na której zlecenie Niccolo Machiavelli spisał historię miasta: „Istorie fiorentine” ok. 1500 roku. A był to dopiero początek wpływów Medyceuszy, którzy przynieśli Florencji światową potęgę, sławę i dobrobyt. Wzbogacili się handlem tkaninami, by później zająć się bankowością. Udzielali pożyczek, a jakże, papiestwu, ciągnąc zyski wdzięczności z prałatur, opactw i przeorstw całej Europy. Zdominowali dzięki tym świętym kontaktom europejski rynek finansowy aż do XVII wieku. Pewnie dlatego dominikanin Hieronim Savonarda spłonął na słynnym Piazza della Signoria 23 maja 1498 roku. Otwarcie krytykował bogactwo i pazerność przedstawicieli kościoła katolickiego, a Watykan nazwał Babilonem. Papież Aleksander VI doczekał się licznego potomstwa, a cały papieski dwór prowadził wysoce niemoralne życie. I to właśnie ów papież wydał na niego wyrok śmierci jednocześnie udzielając odpustu zupełnego. Z jednej stronny Savonarda został powieszony, jego ciało spalono i wrzucono do Arno, żeby nie pozostawić żadnej relikwii, z drugiej umierając był wolny od wszelkich kościelnych kar.
Mrużąc oczy można zobaczyć dym wznoszący o pomstę do nieba. Jednak można też wyobrazić sobie Florencję u swoich początków, gdy Juliusz Cezar w 59 roku p.n.e. ją właśnie tutaj jako kolonię rzymską zakładał. Nadał jej imię bogini kwiatów i kształt obozu wojskowego, którego czworokąty odzwierciedlają się w ułożeniu ulic do dziś. Florentia miała wtedy nie tylko Forum, ale też amfiteatr i termy. Gdyby znów przeskoczyć do wczesnego średniowiecza oczom ukazałby się przeraźliwy obraz miasta, którego 40% mieszkańców umiera w wyniku epidemii dżumy. A z kolei kątem tych samych oczu można dostrzec zmierzających tutaj młodych ludzi XIX wieku, którzy na trasach swoich tzw. Grand Tour odwiedzali perłę renesansu, by poszerzać horyzonty, wiedzieć więcej, zmienić perspektywę. Pośród licznych Polaków zobaczymy jedną kobietę – Izabelę Czartoryską.
Parę kadrów, wiele myśli, jeszcze więcej nieznanych nikomu ludzi. Dzisiaj przybywamy do Florencji w tysiącach bądź milionach.
Schodzimy w końcu w dół. Zamaszystym krokiem, wymachując rękami zbliżamy się do sedna toskańskiego piękna. Wzdłuż rzeki Arno docieramy do najstarszego mostu Florencji, Mostu Złotników. Powstał w latach 1335 – 1345 z kamiennych ciosów i niemalże od razu pojawiły się na nim pierwsze sklepy. Rybne i mięsne, później dołączyli garbarze. Dobudowano na ich potrzeby po obu stronach niewielkie budynki, dziś niezmiernie malownicze. Zmrużmy na chwilę znów oczy i czujmy tamtą woń... Rzeźnicy przechylający się i wrzucający śmierdzące odpady prosto do rzeki, garbarze, którzy piorą w Arno tkaniny przed chwilą garbowane w końskim moczu...Kosma I Medyceusz słusznie wydał dekret, który zezwalał innej rzemieślniczej grupie uprawianie swojego zawodu na tym moście. Złotnicy nie produkowali śmierdzących odpadów...
Docieramy do uśmiechniętych malarzy, do gwaru śródmieścia, do beztroski zachwytów nad prawie każdym mijanym domem. Już z daleka wita nas wieża Arnolfo Palazzo Vechio, starej siedziby parlamentu, centrum światowej władzy w renesansowej Florencji, dzisiaj ratusza. Piękna i wieża i pałac, do którego tak podobny jest ratusz opolski. Budowę palazzo zakończono w 1314 roku, niezmiernie charakterystyczną, gdyż dolna część pozbawiona jest okien, przez co przypomina twierdzę. Cel zamierzony, gdyż członkowie rządu życzyli sobie skutecznej ochrony w czasie obrad obawiając się o swoje życie. Na niemalże zamurowanym parterze obradowało 300 członków rady mieszczańskiej, na pierwszym piętrze zbierała się rada 100, a na drugim mieściły się mieszkania i pomieszczenia biurowe.
Pałac stoi przy jednym z najpiękniejszych placów Włoch – Piazza della Signoria. Odnaleziono tutaj ślady ludzi epoki kamiennej, ślady rzymskie, a w XIII wieku wyburzono domy rodzin politycznych przeciwników gibelinów (zwolenników władzy cesarskiej) i uformowano plac w kształcie litery L. W 1385 roku został wyłożony brukiem i przejął wspomnianą już polityczną funkcję (Piazza del Duomo był centrum kościelnym, a Piazza della Repubblica handlowym). W XIV wieku wybudowano Loggia dei Lonzi do oficjalnych przyjęć, a rodzina Medyceuszy lubiła urządzać tu swoje wesela. Powieszony i spalony Savonarda był nieprzyjemnym epizodem na polityczno-historycznej przestrzeni dostojnego placu.
O krok stąd do galerii Uffizi, jednego z najstarszych muzeów Europy, wspaniałego miejsca dla miłośników sztuki. Budynek powstał na zlecenie rodziny Medyceuszy w XVI wieku w celu umieszczenia w nim urzędów administracyjnych i sądowniczych („uffici” to po włosku biura). Budowę rozpoczęto w 1560 roku, zakończono 20 lat później i już w 1581 roku rodzina Medyceuszy zdecydowała się przenieść tutaj swoją kolekcję sztuki. I tak zostało, pośród wielu wspaniałości można zobaczyć portrety polskich władców. Jedynym zgrzytem była bomba Cosa Nostry, która wybuchając w 1993 roku nie tylko zniszczyła część budynku, ale zabiła pięć przypadkowych osób.
Biura i urzędy sądownicze znalazły swoje miejsce na Piazza San Firenze, rzadkim we Florencji przykładzie późnego baroku. Barok przyćmiewa blask statuy współczesnego albańskiego artysty Helidona Xhixha, która długo przyciąga nasz wzrok. Być może nieświadomie szykujemy się w ten sposób na spotkanie ze szczytem renesansu – florencką katedrą. Jej fasada przyprawia o zawrót głowy, oszałamia, najpierw ogromnie zaskakuje, by za chwilę promieniować pięknem najzwyczajniej w świecie. Wiemy, że fasada powstała w 1887 roku, wiemy, że katedrę zaczęto budować w 1296 roku i że od początku planowano dzieło przewyższające swoją urodą wszystkie inne katedry we Włoszech. Kopuła miała być gigantyczna, ale jej architekt Arnolfo di Cambio zmarł w 1337 roku i dopiero ponad 100 lat później Brunelleschi przedstawił nowy, jeszcze większy projekt. 107 metrów o średnicy 45 metrów budowano przez 16 lat i do dziś uznaje się ją, ową kopułę, za szczyt renesansu. Wiemy, że w katedrze zabito Juliana, brata Wawrzyńca Wspaniałego. Napadnięto ich w czasie mszy (w czym brało udział m.in. dwóch księży), by odsunąć Medyceuszy od władzy, co się jednak nie udało. Wiemy, że w smukłej wieży Campenile di Giotto znajduje się 12 dzwonów. I wiemy, że dla tego jednego momentu warto tutaj przyjechać.
Łapiemy oddech na placu przed San Lorenzo. Renesansowy kościół z niedokończoną fasadą uspokajająco kontrastuje z dopiero co zobaczoną katedrą. Podobno miasto wciąż ma drewniany model tej fasady stworzony przez Michała Anioła. Zerwał kontrakt po tym, gdy urzędnicy nie chcieli wyrazić zgody na użycie przy jej budowie marmuru z Carrary.
Siedzimy na schodach obserwując gołębie i rozganiające je dzieci. Jemy pizze, a jakże i przyglądamy się niesamowitemu spektaklowi jednej lalki. Otulamy mrokiem i florencką atmosferą nadciągającego wieczoru. Wyostrzają się wszelkie kształty, by za chwilę złagodnieć, skupić na przyjemnościach i oczarować. Przeciągamy pożegnanie z miastem, zwalniamy krok, oglądamy za siebie, ciesząc się jednocześnie na nocną panoramę miasta z placu Michała Anioła. Słodycz renesansu. Otulone czernią spełnia marzenie poszerzania horyzontów. Łączymy się mając Florencję u stóp ze wszystkimi tutaj wtedy w XIX wieku przybywającymi. Mamy wrażenie, że stoją obok nas i wciąż nie wierzą w swoje szczęście.