25 maja 1956 roku minister Bezpieczeństwa Narodowego NRD rozkazem numer 36/56 wydał zlecenie utworzenia regimentu informacyjnego, który miał za zadanie zapewnienia bezwzględnego bezpieczeństwa wszelkim państwowym przekazom. Jednostka umościła sobie gniazdko tuż pod granicami Berlina i nadała imię Fritza Große, który był bohaterskim członkiem Komunistycznej Partii Niemiec. Uprawiano tu w liczbie 700 żołnierzy karkołomną sztukę mylnego przekazu jedynej i oczywistej prawdy. Gładzono pogniecenia, prostowano niezrozumienia i zapewniano rację. Rozwijała się przy tym jednostka na schwał, budowano nowe, czasem cywilne budynki. Zdecydowano się nawet, w naiwnej wierze dobrych zmian, w 1985 roku na budowę 240 mieszkań dla zawodowych żołnierzy.
Dzisiaj jednostka umiera śmiercią naturalną w objęciach z jednej strony szkoły Montessori z drugiej domu spokojnej starości. Brama prowadząca do toczonego starością wnętrza otwarta jest na oścież. Witają nas żołnierze z czerwoną flagą oraz matką z dzieckiem na ręku i kontrowersyjne hasło „Jedem das Seine” czyli „każdemu co się należy”. Kontrowersyjne, gdyż znajdowało się nad wejściem do obozu koncentracyjnego w Buchenwaldzie umieszczone jednak tak, że odczytanie go było możliwe jedynie przy wyjściu. Narodowa Armia Ludowa najwyraźniej podchwyciła przekaz przystrajając nim dwie naprzeciwko siebie znajdujące się ściany w jadalni. Wiele budynków jest niedostępnych, albo zawalone od środka, albo zamknięte na cztery spusty. Jeden stoi otworem, ogromny, okazuje się być siedzibą auli wykorzystywanej do przedstawień, propagandowych spektakli z apelem i pieśnią na ustach. Im głębiej wchodzimy na teren koszarów, tym wyraźniej widać ich gospodarcze użytkowanie. Jakieś firmy mają tutaj swoje siedziby, sprzedają drzewo, metal, naprawiają samochody bądź żaglówki. Podjeżdża nawet do nas właściciel jednej z nich informując o potrzebie uważnego chodzenia. „Za płotki, siateczki czy brameczki proszę nie wchodzić, mnie na przykład bardzo się to nie podoba.” Nie ma sprawy, spacerujemy tylko tam, gdzie jest otwarta przestrzeń napotykając niezwykłej urody dziewczę o zielonych włosach oraz dwóch jednookich młodzieńców, którzy zdają się śledzić każdy nasz krok. Przechodzimy w końcu przez kotłownię do części mieszkalnej, czyli szarych blokowisk. W jednym swoje naturalną edukację uprawia montessorska szkoła. Podziwiamy parę ciekawych graffiti i udajemy się nad jezioro Großer Zug, żeby odetchnąć od stęchlizny socjalizmu. Wita nas zużyta prezerwatywa i skąpa sukienka odrzucona na śmietnik. Teleportacja w XXI wiek wolności niezwykle udana.