Osiem cerkwii Marmaroszu zostało w 1999 roku wpisanych na listę światowego dziedzictwa UNESCO.
Na trudno dostępnym, górzystym terenie północnej Rumunii budowano, jak umiano. Podobno istniał też zakaz używania do budowy ortodoksyjnych kościołów kamienia, w związku z czym pozostawało tylko drewno. I jak to często bywa przy tego typu historiach, budowniczowie stali się mistrzami w swoim fachu i archaicznie wyglądające świątynie są najprawdziwszymi perełkami.
Cerkiew pod wezwaniem Świętych Archaniołów Michała i Gabriela w Surdesti jest na przykład jednym z najwyższych dębowych budynków na świecie, który powstały bez użycia gwoździa. Strzelista świątynia wyciąga spiczastą wieżę ku niebu, smukła, zgrabna, piękna. Powstała w 1721 roku, szczęśliwie zachowana, o co nie było łatwo na przestrzeni stuleci pełnych konfliktów i walk. Wybudował ją niejaki Ian Macarie wyciągając w górę na wysokość 72 metrów. Malowniczo położona, falującym płotem i wiejskim cmentarzem otoczona, rozczula już na pierwszy rzut oka. Drewno otula ciepłem i przyjemnym dla ucha skrzypieniem, a w środku można poczuć się, jak u dziadków na przypiecku. Jest przytulnie, kolorowo i swojsko. Ściany zdobią malowidła z 1810 roku wykonane na płótnie przez mieszkańca Sisesti Stefana i do nich przyklejone. Ikonostas został zrobiony jeszcze za panowania cesarza Józefa II w 1783 roku. Chusty ozdabiające drzwi są współczesne, podobnie jak obraz polskiego oraz obecnego papieża. Mamy szczęście, bo w środku spotykamy kobietę z wioski, która opowiada nam o wyjątkowości cerkwi. Przez długą chwilę jeszcze patrzymy na malutki kompleks od dołu. W jednym krótkim momencie wyziera z niej hardość przetrwania, co niechaj będzie jak najdłuższym jej udziałem.