Nie wyszło nam ze śmiercią. Boimy się jej, przeganiamy myśli o niej, pogrążamy w lamentach i bólu, manifestując jej grozę czarnym strojem i grobowym milczeniem. Paraliżuje nas zatrzaskując w potrzasku żałoby. Po europejsku nic nam w jej obliczu nie wypada. I chyba tracimy z oczu człowieka, który odszedł i który zapewne życzyłby sobie trochę wesołości.
A przecież z umieraniem można się oswoić. Można spróbować nadać temu niewątpliwie najsmutniejszemu wydarzeniu naszego ludzkiego padołu trochę innego, osobistego tonu. Nie każdy z nas chciałby ciszy i powagi. Niejeden życzyłby sobie obecności ukochanego zwierzęcia, albo śmiechu bliskiego mu dziecka. Muzyka od czasu do czasu już się zdarza, ale dobra zabawa raczej nie. A na pogrzebie tylko kwiaty bywają barwne.
Sta Ioas Patras w 1935 roku po raz pierwszy wykonał kolorowe epitafium na cmentarzu swojej rodzinnej miejscowości Sapanta. Naiwną sztuką przedstawiał zmarłych na wesoło. Nie tylko ich portretował, ale rzeźbił zawodowe życie, a nawet dawał głos opisując np. okoliczności śmierci:
„Kto pije dużo wódki podzieli mój los. Lubiłem wódkę i z butelką w ręce odszedłem w śmierć.”
„Przyszła okrutna śmierć i nie pozwoliła mi już pójść do szkoły. Potrącił mnie traktor kiedy wychodziłam z domu.”
„Tu leży moja teściowa. Gdyby żyła rok dłużej, leżałbym tu ja.”
„Byłem policjantem. Tu i w Braszowie. Ion Stan się nazywam. Teraz was pozdrawiam i salutuję, bo już się więcej nie zobaczymy. Świat opuściłem w 68 roku życia.”
Ponad 800 nagrobków tworzą wyjątkowy i radosny charakter jedynej tego rodzaju rumuńskiej, a nawet europejskiej nekropolii. Pomimo uiszczenia opłaty za wstęp warto tutaj przyjechać. Spacer w promieniach zachodzącego słońca pomiędzy wyjątkowymi nagrobkami jest kojący i dający nadzieję. Chyba każdy zgodziłby się na taki finał swojego ziemskiego życia – barwnie i z poczuciem humoru.
Wracając po pełnym wrażeń dniu do hotelu oglądamy przecudowne krajobrazy, stogi siana, bociany na koszonej właśnie łące i zieloną bezkresność aż po horyzont. Zatrzymujemy się jeszcze na spacer, w którym towarzyszy nam miejscowy pies. Magiczny koniec letniego dnia na soczystej rumuńskiej ziemi.