W 1936 roku uciekał z Berlina, miasta swojego dzieciństwa, do Stanów Zjednoczonych, gdyż we własnym kraju przestał być pełnoprawnym obywatelem.
W 1973 roku zrezygnował z amerykańskiego obywatelstwa i złożył wniosek o przyznanie mu niemieckiego.
W 1996 roku „sprzedał” Berlinowi swoją wartą 1,5 miliarda marek kolekcję sztuki za symboliczną cenę 253 miliona marek.
Fridę Kahlo do końca życia nazywał „bajką”. O intensywnej z nią aferze z 1940 roku nie tylko, że nigdy nie zapomniał, ale i opowiadał w prawie każdym wywiadzie, którego udzielał. Nie, nie chwalił się, uwielbiał ją i uznawał za zjawiskową. Jej osobowość (nie obrazy) miała wpływ na jego całe zawodowe życie. To właśnie w tym roku jako żydowski emigrant kupił od niemieckiego emigranta w Chicago za 100 dolarów pierwszy obraz: akwarelę Paula Klee, która towarzyszyła mu potem jako talizman. Pod koniec jego życia była warta ok. 300 tys. dolarów.
Heinz Berggruen nazywał siebie „Heinz im Glück” (Heinz w szczęściu). Owszem, rok urodzenia 1914 i miejsce tego aktu czyli Berlin przyniosły i jemu i jego rodzinie najtrudniejsze i żmudne chwile, jakie tylko można w życiu sobie wyobrazić. Pozytywne doświadczenie spokojnego i normalnego dzieciństwa w niemieckiej stolicy – rodzice prowadzili sklep papierniczy na Olivaer Platz w Charlottenburgu, parę kroków od Ku'dammu, dzięki czemu przychodziło wielu zagranicznych klientów, a on sam chodził do szkoły, w której nigdy nie zaznał prześladowań – pozostały w nim do końca, dlatego nazistowski okres, który spędził w Ameryce, nie zabił w nim miłości do rodzinnego kraju. Nie czuł się nigdy i nie uważał za żyda, pomimo korzeni. I gdy jako uznany już kolekcjoner sztuki, jej mecenat, wrócił do Niemiec, zwyczajnie chciał mieć właśnie to obywatelstwo. W Paryżu rozpoczął swoją działalność jako handlarz sztuką, bez kapitału czy sponsorów i zdawał się w tym interesie tylko i wyłącznie na swoje oko. Prawie nigdy go nie zawiodło. Wszystko, co nabył, okazywało się być najlepsze. Uwielbiał malarstwo Picassa, w swojej kolekcji miał ponad 100 jego dzieł (najznamienitsza taka kolekcja na świecie znajdująca się w prywatnych rękach), a obrazów artysty, od którego zaczynał kolekcjonowanie, Klee, miał ponad 60. Poza tym nazwiska takie jak Paul Cezanne, Marc Chagall, Joan Miro, Alberto Giacometti, Georges Braque, Henri Matisse uświetniały i wzbogacały kulturalnie i finansowo dzieło jego życia.
Był przeszczęśliwy, gdy Berlin na miejsce dla jego kolekcji wybrał pruskie oficerskie kasyno naprzeciwko pałacu Charlottenburg. Dopełniła się tym samym jego misja – gest pojednania i wyleczenie ran, zamanifestowanie tolerancji przy jednoczesnym zastrzeżeniu w umowie z miastem, że gdyby w przyszłości miało znów trafić na prawicowe, rasistowskie tory, kolekcja musi zostać zwrócona.
Póki co Berlin trzyma się swojej otwartości. Berggruen zmarł w 2007 roku w wieku 93 lat w Paryżu, jego doczesne szczątki spoczęły na berlińskim leśnym cmentarzu w Dahlem, a kolekcję „Picasso i jego czas” można obejrzeć w Museum Berggruen. I tutaj niemiecka stolica trochę sprzeniewierzyła się ostatniemu życzeniu mecenata. Heinz Berggruen nigdy nie chciał muzeum swojego imienia, nie miał potrzeby uwieczniania się i uważał tytuł wystawy za doskonale pasujący do zbioru. Pośmiertne splendory przyniosły na fali peanów osobistą nazwę dla starego kasyna, za którą chyba każdy odwiedzający wystawę jest wdzięczny.
P.S. Świadomie przeskoczyłam do M przepychając Museum Berggruen do B. 5 września zostaje ono zamknięte aż do 2025 roku z powodu koniecznego remontu budynku. Sama kolekcja wyrusza na światowe tournee do Chin, Japonii i Francji.
Museum Berggruen
Schlossstraße 1
14059 Berlin