Hermetyczne dzieciństwo. Ilu z Was słyszało, że mężczyzną i kobietą stworzył ich, że taki jest porządek rzeczy, że oni mają dzieci i żyją długo i szczęśliwie? Ilu z Was słyszało to od mężczyzny, który ani kobiety ani dzieci nie miał? Ilu z Was myślało, że świat jest albo czarny, albo biały? Ilu z Was nie miało pojęcia, że pomiędzy tym jest wiele możliwości, że mężczyźni, którzy tak mówią, kłamią? Oni wiedzieli, że jest inaczej, ba, sami często żyli tym innym życiem.
I gdy dorosłeś, dojrzałeś, zaczęło docierać do Ciebie, że to nie tak, że świat jest inny, że te kazania to bajki, że ktoś chce na tym ugrać, kogoś zastraszyć, nawet zaszczuć, że wzniosłe słowa to jedno, a normalne życie to różnorodność. Może wyrosłeś na oburzonego innością dorosłego? Może wyrosłeś na zdziwionego dorosłego, który nie rozumie, jak można wtrącać się do życia innych w taki sposób? Na dorosłego, który daje wolność i sobie i innym? Być może doznałeś szoku dowiadując się, jakich czynów dopuszczali się owi mężczyźni, którym jako dziecko wierzyłeś? A może wzruszyłeś na te wieści ramionami tłumacząc, że nikt nie jest święty?
Takie dorosłe dziecko, które słuchało i wierzyło mężczyznom na ambonach i w katechetyczny salkach, spędza dzisiejszy czwartkowy wieczór w C/O Berlin. Z lampką wina, przewodnikiem, sporą grupą zainteresowanych i dużą ilością czasu, żeby przyjrzeć się wystawie fotografii. After Work, oferta dla zapracowanych, którzy nie mają szansy na wyjście do muzeum w normalny roboczy dzień. Tutaj od 19-ej do 22-ej drzwi otwarte są tylko dla nich. Żeby skorzystać trzeba się wcześniej zameldować, liczba miejsc ograniczona.
Dorosłe dziecko wchodzi do sal kultowej berlińskiej galerii fotografii. Już przy wejściu zderzyło się z tematem. Mężczyźni w kobiecych strojach, kobiety w męskich, kolorowe obrazy niebarwnego życia czujących inaczej, niż im to natura cieleśnie przypisała. Queerness w fotografii. Zderzenie nabytej przez lata szkoły podstawowej wiedzy z częścią ludzkiej historii.
Odkąd istnieje fotografia zapisywano w kadrach wszystko. Również i to, że nie zawsze ciało współgra z duchem. Obrazy wojennych jeńców, którzy choć są mężczyznami pozują w kobiecych strojach. Ciepłe fotografie z innych kontynentów tego świata z ludźmi, którzy zdają się być, jak kolorowe ptaki. Szczęśliwie pozujący do zdjęć dokładnie w taki sposób, jaki chcą, uwolnieni od kleszczy płci i spostrzegania ich przez jej pryzmat. Kolekcja zdjęć francuskiego reżysera Sebastiena Lifshitza na ten właśnie temat z filmem „Casa Susanna” w tle. Casa Susanna to we wczesnych latach 60-tych minionego wieku popularne miejsce spotkań weekendowych cross-dresserów w Jewett w stanie Nowy Jork, należące do Susanny Valenti i jej żony Marie. Raj dla mężczyzn, którzy na tym kawałku ziemi za opłatą 25 dolarów mogli przebrać się za kobietę i wszelkie czynności dnia wykonywać jako one. W makijażu, butach na obcasach i spódnicach czy sukienkach. Otrzymywali w cenie wyżywienie. Wystawę dopełnia kolekcja, której kuratorką jest aktorka Tilda Swinton. Po zagraniu roli w filmie „Orlando” oświadczyła, że to historia człowieka, który dąży do całkowitego wyzwolenia się z konstrukcji płci i społecznych norm. Zebrane tutaj zdjęcia są jak lawina faktów, o których kiedyś oglądającemu dorosłemu nie mówiono.
Oczywiście wie on już o wszystkim. O różnorodności tego świata, hipokryzji instytucji, którzy dla jednych z dobrej woli, dla innych z wyrachowania opowiadają bajki. Mimo wszystko jednak dorosły czuje ból. Tacy, jak on, zabraniają, narzucają, wytyczają normy i nie ma często w nich ani krzty empatii, chociaż niejeden z nich po kryjomu żyje życiem do tych norm nie pasującym. A mimo to kolejnym pokoleniom wciąż opowiada się te same historie.
Ludzi, których widzi na fotografiach, pewnie już na tym świecie nie ma. Istoty, które nie miały wpływu na swoją seksualność. Osoby, które chciały tylko po swojemu żyć.
Ilu ich było przez te wszystkie stulecia istnienia ludzkości? Ilu ich wciąż jest zniewolonych w konserwatywnych społeczeństwach? A ilu ma szczęście spędzać dzień, wieczór i noc tak, jak lubią?
C/O Berlin to prywatne muzeum, galeria fotografii w byłym Domu Amerykańskim niedaleko dworca ZOO w zachodnim Berlinie. Działalność rozpoczęło w 2000 roku z inicjatywy Stephana Erfurta (fotografa), Marca Naroski (projektanta) i Ingo Potta (architekta), którym udało się stworzyć uznaną i cieszącą się na arenie międzynarodowej instytucję. Nazwa C/O pochodzi od angielskiego skrótu care of i nawiązuje do byłej cesarskiej poczty w Berlin-Mitte, gdzie instytucja retrospektywą agencji fotograficznej Magnum zainicjowała swoją działalność odnosząc przy tym niebywały sukces. Z pierwszej siedziby musiano jednak zrezygnować, budynek został sprzedany i chociaż C/O Berlin mogło jeszcze przez wiele lat wynajmować tam pomieszczenia, 9 marca 2013 roku pożegnano się z nim ostatecznie legendarną imprezą i przeniesiono do Charlottenburga. Architekt Bruno Grimmek zaprojektował w latach 1956/57 w ramach programu Marshalla tzw. Dom Amerykański, który do 2006 roku służył jako centrum kulturalne i informacyjne Stanom Zjednoczonym. Na skutek negocjacji miasto Berlin zdecydowało się potem wynająć budynek galerii.
C/O Berlin działa jako prywatna instytucja prężnie. W roku odbywają się liczne wystawy (bywa, że nawet 12) fotografii renomowanych autorów takich jak Irving Peen, Linda McCartney, Robert Frank i wielu innych. Młode artystyczne talenty otrzymują pomoc, stypendia, w ogóle forum do pokazywania swoich prac. Organizowane są wykłady, sympozja, publiczne dyskusje, warsztaty, pokazy filmowe, otwierane podwoje dla dzieci, młodzieży, dorosłych i zapracowanych. Forma wciąż się zmienia podobnie, jak życie przedstawiane na fotografiach. Spadają łuski z oczu, otwierają się nieznane światy, ich aspekty, oglądający wyciągany jest delikatnie poza sferę swojego komfortu. Warto zajrzeć.
C/O Berlin
Hardenbergstraße 22-24
10623 Berlin
czynne codziennie od 11.00 do 20.00
bilet normalny 12€, ulgowy 6€