Geoblog.pl    mamaMa    Podróże    Jestem w podróży...choćby tylko w głowie 2023    Wizjoner trzmiel
Zwiń mapę
2023
30
gru

Wizjoner trzmiel

 
Niemcy
Niemcy, Schmilka
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 7469 km
 
Mówi, że w jego głowie od dawna odbywa się lot trzmiela. Tak określa swoje wizje, plany, koncepcje. Urodził się w czasach DDR, mieszkał w Cottbus, a Spreewald i Szwajcarska Saksonia były jego Alaską. Pierwszą firmę założył w wieku 15 lat. Organizował średniowieczne imprezy, zbierał złom, uprawiał hodowlę żonkili, układał bożonarodzeniowe bukiety, które sprzedawał swoim nauczycielom. Zawsze miał pieniądze, które wciąż inwestował. Snuł plany, zasypiał z nimi, we śnie sięgał perfekcji w ich realizacji, po obudzeniu pamiętał tylko, że było idealnie. Rodzice (obydwoje architekci) dawali mu wiele wolności, państwowy system już mniej. Nie pozwolono mu studiować architektury krajobrazu, został więc ogrodnikiem i puszczał latawce. Tuż przed upadkiem socjalizmu dostał się na projektowanie gier, których to studiów nie skończył, wciągnięty przez średniowiecze i organizację jarmarków. Do dzisiaj jednak zbiera … automaty do gier. Po upadku systemu założył istniejącą do dziś agencję Neuland Zeitreisen, zajmującą się organizacją imprez w stylu różnych epok, festynów oraz bożonarodzeniowych jarmarków (m.in. tego słynnego w Dreźnie). Jako gastronom prowadzi restaurację na zamku w turyndzkim Leuchtenburgu i w saksońskiej twierdzy Königstein. Od ponad 20 lat restauruje zakupiony zamek Thürmsdorf. Zorganizował w nim swoje 60 urodziny, a zaproszonych około 1000 osób poprosił o jeden prezent - pieniądze na odbudowę zegarowej wieży. Jest zastępcą prezydenta europejskiej wspólnoty ekologicznych hoteli z siedzibą w Nassereith (Biohotels.de) i właścicielem jej internetowego portalu.

Sven-Erik Hitzer przyjeżdżał do Saksonii Szwajcarskiej z rodzicami, a później sam. Wędrował szlakami, wspinał się, zdarzało mu się też nocować pod gołym niebem. Często bywał w Schmilce, ostatniej wiosce przed wtedy czechosłowacką granica. Gdy wrócił w te okolice na początku lat 90-ych przeraził się. Schmilka prawie opustoszała. Stary młyn nieużywany od dawna popadł w ruinę, a ponad połowa domów było opuszczona. Jeszcze chwilę i wioska zamieniłaby się w lost place. Sven miał wizje. Dla niego to zapyziałe miejsce było jak planszowa gra. Jako pierwsze zakupił stare schronisko, pomalował jego ściany kolorową farbą, posadził kwiaty i drzewa. A później dokupywał kolejne obiekty, renowacje przeprowadzał ekologicznie używając tylko naturalnych materiałów. Powstało swoiste refugium. Młyn miele mąkę na potrzeby piekarni i cukierni, których wyroby 160 gości (tyle jest łóżek do wynajęcia) spożywa w trzech restauracjach, dwóch kawiarniach, klienci mogą je zakupić na miejscu, a dostawcy odebrać po zamówieniu. Browar warzy piwo, a tuż obok parują cztery drewniane bale pełne gorącej, podgrzewanej ogniem wody, w których miły czas spędzają goście, popijający bursztynowy trunek. Na wszystko spoglądają ci, którzy wybrali zdrowe pocenie się w panoramicznej saunie. Inni spacerują wzdłuż Łaby przyglądając się ogródkowi warzywno-ziołowemu, który zaopatruje restauracyjne kuchnie, bądź pedałują na wynajętym rowerze czy pływają po rzece łódką. Prawie wszyscy korzystają z codziennego programu oferującego poranną jogę bądź chi gong, medytację dźwiękową, literacki wieczór przy kominku, wykłady na temat naturalnych metod leczenia, oprowadzanie po piekarni i browarze, kąpiele w piwie, wędrówki po okolicznych szlakach z latarkami, bądź oryginałem Michą, który przyznaje, że ma troje dzieci, po jednym z każdego rodzaju – chłopca, dziewczynkę i trolla.

Wszyscy mają do wyboru dwa hotele, dwie wille, pięć pensjonatów i pięć apartamentów. Nie ma tutaj sezonowych pracowników. A żeby w ogóle przełamać stereotyp, że Szwajcarską Saksonię odwiedza się od Wielkanocy do października i umożliwić pracownikom stałą pracę, Sven corocznie zamienia Schmilkę w zimową wioskę z grzanym winem, adwentowymi muzycznymi imprezami, organizacją Bożego Narodzenia i sylwestrową zabawą. Efektem tego jest doskonała, przemiła obsługa, nie spotkaliśmy ani jednego pracownika, który miałby choć przez chwilę zły humor. Jeden z gości, który odwiedzał Schmilkę któryś już raz stwierdził, że oni wszyscy tutaj promieniują stałym zadowoleniem.

W pierwszym ekologicznym hotelu Saksonii, willi Helvetia, na poddaszu można poddać się masażom i różnym innym zabiegom w gabinecie metod naturalnych. Każdy pracownik tego kompleksu ma prawo do bezpłatnych zabiegów, które mają wspomagać jego zdrowie.

Brzmi jak bajka? I tak naprawdę jest. Bajkowo jest w wiosce, bajkowa jest okolica, bajkowy jest program, sylwestrowa zabawa i domek młynarza, w którym udało się nam dostać ostatnie miejsca. Notabene to podobno najstarszy budynek wioski. Przez malutkie okienka widzieliśmy drewniane parujące gorącą wodą bale, z dołu docierał do nas słodki zapach pieczonego chleba i ciast, w szlafrokach wyskakiwaliśmy do sauny i na piwko, a śniadaniami i kolacjami nie mogliśmy się nacieszyć i najeść. Zamiast typowego hotelowego hurtowego i taniego jedzenia serwowano regionalne specjały, ekologiczne i własnego wyrobu. Podobno Svenowi udało się namówić paru rolników z okolicy do przestawienia produkcji na bio. Kolacja serwowana była przez kelnerów. Cztery dania, wykwintnie i rozkosznie.

Schmilka odzyskała duszę. Wioska, o której po raz pierwszy wzmiankuje się w 1582 roku, długo tętniła różnym życiem. Najpierw osiedlali się tutaj łabscy rybacy, flisacy, kamieniarze, węglarze i drwale. Od XIX wieku kwitła turystyka, a Schmilka była i jest do dziś doskonałym punktem wyjścia do wędrówek po okolicznych szlakach. Bywali tutaj artyści, malarze tacy jak Casper David Friedrich czy Carl Gustav Carus. Współcześnie przebiega przez wioskę Ścieżka Malarzy (niem. Malerweg, 116 km długości, 8 etapów). Od lat 30-tych ubiegłego wieku, gdy rozbudowano i przedłużono drogę do Czech Schmilka stała się miejscowością graniczną, a co za tym idzie siedzibą celników i straży granicznej. Po upadku socjalistycznego systemu wielu stąd uciekało, aż pojawił się Sven. Obecnie mieszka tutaj jeszcze 66 osób, m.in. jedno 3-letnie dziecki i dwóch nastolatków.

Svena można spotkać. Uśmiechnięty, duży mężczyzna, energiczny i przedsiębiorczy. W interesach pomaga mu żona i syn. Planuje przekształcić cały kompleks w fundację, żeby nikomu nie przyszło do głowy przejąć ten projekt i zamienić w maszynkę do zarabiania pieniędzy. Oby trzmiel w jego głowie nigdy go nie opuścił.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (21)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (5)
DODAJ KOMENTARZ
zula
zula - 2024-01-06 14:27
...a za rogiem jest tak pięknie!
Lubię takie historie . Coś niesamowitego do czego zdolny jest JEDEN człowiek.
Dziękuję i oczywiście życzę samych dobrych dni w 2024!
 
mamaMa
mamaMa - 2024-01-06 15:03
Tobie też, kochana zulo:)
Każdy z nas ma w sobie moc:)
 
zula
zula - 2024-01-06 15:35
:)
 
Danach
Danach - 2024-01-07 15:31
Ale bajkowo kończycie rok i najlepszego w 2024 roku, jest moc :)
 
marianka
marianka - 2024-02-20 12:45
Co za wspaniałość! Zdrowie trzmiela!
 
 
mamaMa
Anna M
zwiedziła 19% świata (38 państw)
Zasoby: 1450 wpisów1450 5629 komentarzy5629 23026 zdjęć23026 1 plik multimedialny1