W drugi dzień świąt Bożego Narodzenia co niektórych tuż po wyjściu z miejskiej kolejki dopada głód. Niewiarygodne, gdyż właśnie z tych oczywistych jedzeniowo-bezruchowych powodów decydujemy się na opuszczenie biesiadowania i wyruszenie na szlak. Na szczęście mieszkamy w kraju pełnym różnorodności czy to obyczajów, czy pochodzenia, w związku z czym zawsze można tutaj liczyć na jakiś otwarty o każdej porze dnia i nocy, jak i w święta imbis. Chiński makaron smakuje wyśmienicie;)
Dworzec kolejowy Strausberg wita nas godnie i spełnia najśmielsze oczekiwania.
Po raz kolejny, ale tym razem ostatni witamy na jego gościnnych peronach, by wyruszyć w XX etap szlaku 66 Jezior. Do wzmacniającej ciało chińszczyzny dołącza wyciągający się pięścią w górę kikut drzewa, które dodaje duchowi hartu. Szlak prowadzi doliną rzeczki Anna do starego młynu, jednego z pięciu kiedyś na jej 9,5 km długości się znajdujących. Alte Schneidemühle, czyli Stary Młyn Tnący, jest opuszczony i niedostępny. W wodzie go otaczającej dostrzegamy pourywane nóżki i tylko mąż decyduje się na wejście. Dalej, już wzdłuż Stawu Łabędziego (Schwanenteich) przyglądamy się wcale niegrudniowemu światu. Mnóstwo opadłych liści, omszałe drzewa chylące swoje pnie ku wodzie, zielone trawy w stawie, huby i tajemniczy ogród prawie zatopiony w bagnie. Dwa psy witają nas krótkim szczekaniem, najwyraźniej rozleniwione świąteczną atmosferą. Filuterny płot, ramy do idealnego zdjęcia lasu i kolejny młyn, wciąż użytkowany, Schlagmühle, który jest starszy od miasteczka Strausberg, zamknięty na cztery spusty wydaje się być lokalem mieszkalnym.
Opuszczamy na chwilę dolinę rzeki Anna, by pod mostem z krecikiem przejść w kierunku Rehfelde do dalszej jej części. Drogowskaz kieruje do jeziora Herrensee. Już po chwili wchodzimy na teren leśnego cmentarza „RuheForst Strausberg am Herrensee”. Tutaj można sobie wybrać miejsce wiecznego spoczynku pod drzewem, krzakiem albo kamieniem. Małe czarne tabliczki z imieniem, nazwiskiem, datami urodzenia i śmierci przypięte pinezką do drzewa świadczą na chwilę o wielu ludzkich istnieniach. Niektóre z nich wiszą na obumarłych pniach rozkładanych przez huby. Jakby jednoczyły się śmierci różnych gatunków w żywiole użyźniania. Poruszający spacer, jakże inny od kamiennych płyt, grobowców ponurych, zimnych. Tutaj tylko spory głaz nawiązuje do ludzkiej nadziei i informuje, że „wszystko ma swój czas...”
Nad jeziorem Herrensee, który ozdabiają z brzegu zadziorne kępy traw, jeziorem ze sporą ilością ptactwa, nagle oświetla nas zachodzące słońce. Jednak świąteczny nastrój, jednak błogosławieństwo świata, który trwa mimo nas, mimo tego całego tradycyjnego, historycznego i niszczycielskiego szaleństwa. Nad nami szumią smukłe drzewa, na ich pniach jasne, ciepłe plamy słońca dodają energii, uśmiechu i wiary. Takie miejsca, dalekie od trwożnej świata zawieruchy, są tuż obok. Wstać zza stołu, opanować rubaszne zmysły i oddać się leśnym ścieżkom, a i łąkom, polanom, bądź zwilgotnieć mgłą jesieni, czy zmarznąć przymrozkiem grudnia. Etap XX okazał się świąteczną orgią zjednoczenia.
Jeziora:
56. Herrensee
Trasa: ok. 10 km