Geoblog.pl    mamaMa    Podróże    Jestem w podróży...choćby tylko w głowie 2024    W łazience
Zwiń mapę
2024
07
lut

W łazience

 
Polska
Polska, Sosnowiec
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 1055 km
 
Za każdym razem, gdy przebywał w pokoju kąpielowym, czuł oddech Sosnowca za swoimi plecami. Gdy wchodził do wanny, gdy zanurzał się w ciepłej wodzie, która spływała do niej strumieniem z umieszczonych nad nią kranów. Był w centrum swojego uniwersum. Tuż obok przejeżdżała kolej warszawsko-wiedeńska, rozciągał się wspaniały park z imitacją ruin, świątynią dumania i dorodnym drzewostanem, po drugiej strony ulicy pracowało w fabryce ponad dwa tysiące ludzi mówiących po polsku. Nigdy się tego języka dobrze nie nauczył, miał tyle innych spraw na głowie. W komunikacji wyręczali go inni, ci zatrudnieni w biurach, mówiący w jego ojczystym niemieckim i doskonale nabytym rosyjskim. W czasie kąpieli myślał po niemiecku. Przez głowę przebiegały mu nazwy stworzeń wodnych, które dostrzegał pod wodą i mitologicznych postaci, które mógł z tej wanny oglądać. Pławił się w spienionym luksusie, rozkoszował każdym skrawkiem tego pomieszczenia. Wiedział, że jest wyjątkowe, wiedział, że ci, którzy znajdują się w tym momencie w fabrycznych halach, nigdy takiej kąpieli nie doświadczą. Otulony w szlafrok przechodził do swojej sypialni, z której widział park, prywatny ewangelicki kościółek i budynki zakładu pracy, który tutaj założył. I myślał o mamie, która zabroniła mu nauki grania na skrzypcach. Chociaż pracował jako uczeń w warsztacie ślusarskim rozpoczynając w ten sposób swoją zawodową karierę, którą miał kontynuować po tacie, fabrykancie włókienniczym z Turyngii, to jednak muzykalność bardziej go uskrzydlała. W tajemnicy przed rodzicami uczył się gry na instrumencie, który skradł jego serce. Mama jednak była bezlitosna. Uważała to za „rzecz daremną”. I wysłała do Ameryki, by zamiast nut poznał nowoczesną produkcję wełny i nabył takiej umiejętności prowadzenia biznesu, by zostać milionerem. Tutaj, pomiędzy swoim pokojem kąpielowym a tętniącą produkcją fabryką, najlepiej czuł, jak bardzo spełnił marzenie swojej rodzicielki.

Nie miał czasu na sentymenty. Odkąd wrócił zza oceanu i otrzymał od taty środki na rozkręcenie własnego interesu, jego życie nabrało niesłychanego tempa. Najpierw był współwłaścicielem dwóch nowoczesnych fabryk, m.in. w Wilkau koło Zwickau w Saksonii. A później przybył tutaj. Najpierw jednak ożenił się z Klarą. Barokowy czerwiec 1878 roku był idealnym miesiącem na taką okazję, a Lipsk idealną scenerią. Zamieszkali w Dreźnie, skąd ubiegał się o pozwolenie na założenie fabryki włókienniczej właśnie na terenie Rosji. A moment był zachęcający. Między Rosją a Prusami trwała właśnie tzw. wojna celna, w wyniku czego mając zakład w pierwszym państwie nie trzeba było uiszczać granicznych opłat. A rynek był niezwykle chłonny. I Henryk Dietel takie zezwolenie w końcu otrzymał. Trzy miesiące po ślubie przybył do Sosnowca zakładając w tej wsi przędzalnię wełny czesankowej. Jego produkty były sprzedawane niemalże spod igły, 2/3 szło na rosyjski rynek, reszta przewożona była do Łodzi.

Dom, w którym znajduje się pokój kąpielowy, zaczął budować w 1880 roku. Najpierw był to dwukondygnacyjny budynek, od 1894 roku pojawiła się sala balowa i oranżeria, całość przybrała formę pałacu. Henryk nie musiał się w żaden sposób ograniczać. Stać go było na wszystko. Dla siebie, żony i piątki synów. Wszystko było dopieszczone, bogate, luksusowe, jednak łazienka wysunęła się zdecydowanie na pierwsze miejsce jego ulubionych pomieszczeń. Była jak królewski splendor, jak realne marzenie, które udało się zatrzymać w locie i zakląć w fantazyjne kształty, jak słodka, lekka tajemnica, wirtuoz sennych fantazji. I wciąż jest.

W sumie to wcale nie zatrzymał tego dla siebie. W tym samym czasie, gdy powstawała jego łazienka, ufundował Aleksandrówkę, dwuklasową szkołę o sześciu oddziałach, a w 1894 roku utworzył Szkołę Realną, która po czterech latach przeniosła się do wybudowanego przez niego gmachu neorenesansowego. Budynek był ogrzewany, z podgrzewanym dachem, podczas gdy on i jego rodzina mieli dom, który trzeba było ogrzewać paląc w piecach. Uczniowie mieli do dyspozycji piękną aulę, 14 klas, salę rysunkową, pracownie naukowe, dwie biblioteki, ogród i orkiestrę z 31 instrumentami. Sosnowiczanie mieli wrażenie, że powstał pałac. Henryk był zadowolony. Mówiono wprawdzie coś o filantropii, ale on był pragmatykiem i jeśli coś robił, to raczej w swoim interesie. Oprócz Szkoły Realnej zasponsorował też koszary kozackie dla 14. Pułku Kozaków Dońskich w Będzinie. Oddział też służył zarówno carowi, jak i proszących go o żołnierską pomoc fabrykantom, gdy trzeba było pacyfikować strajkującą polską ludność czy tłumić antyrosyjskie rozruchy, co oczywiście miało na celu dalsze spokojne wzbogacanie się na tych terenach. Dla równowagi więc dokładał się do budowy świątyń, zarówno prawosławnej cerkwi, jak i katolickiego kościoła. Swój własny ewangelicki widział z okien sypialni.

Nie wiemy kiedy ostatni raz skorzystał z kąpieli w finezyjnej wannie. Nie wiemy, czy przypuszczał, że ten pokój ponad sto lat później będzie ewenementem na europejską skalę.

Umarł 27 czerwca 1911 roku w wieku 72 lat daleko od swoich rodzinnych stron w Greiz, otoczony za to niesłychanym majątkiem. W ostatniej drodze towarzyszyło mu około 10 tysięcy ludzi. Miejsce jego spoczynku jest monumentalne.

Dzisiaj chodzimy z jednej strony po zgliszczach, z drugiej podziwiamy rekonstrukcję jego prywatnych włości, jakby właśnie to było najważniejsze na świecie – cztery ściany z łazienką.

Fabryka mami murem. Od strony ulicy Żeromskiego, kiedyś Dietlowskiej, ciągnie się ściana, która rozpala wyobraźnię. Gdy docieramy do bramy wejściowej, już wiemy, że musimy ostudzić oczekiwania. Obskurne wejście do byłej socjalistycznej firmy Politex nie zapowiada się dobrze. A kościółek ewangelicki, kiedyś prywatny dom modlitwy pana Dietla, wygląda na opuszczony, choć wcale taki nie jest. Za murem jest godna pożałowania wyrwa, kiepski żart włodarzy miasta, którzy zadbali o otoczkę, a zaniedbali wnętrze. Zionie z niego wysypiskiem śmieci i stertami gruzu. Wciąż jątrząca się rana zaniedbania, bezmyślności i braku gospodarności. Tylko stary budynek zarządu firmy został wyremontowany i oddany policji. Mundurowi mają po jednej stronie widok na zniszczone hale z wybitymi oknami, z drugiej na pałac byłego fabrykanta. Od czasu do czasu po pobliskich torach byłej kolei warszawsko-wiedeńskiej przejeżdża pociąg.

Pałac pod koniec wojny zajęli Sowieci. Rodzina Dietlów rozpierzchła się po Niemczech i Ameryce. Przez dwa lata na salonach mieszkali enkawudyści. I to oni najbardziej rozkradli to, co w nim zostało, wywożąc wyposażenie do Związku Radzieckiego. W latach 1946-1951 działała w jego murach Szkoła Tańca Scenicznego (później Prywatna Szkoła Baletowa) Tacjanny Wysockiej, a do 1993 roku Szkoła Muzyczna. Zdewastowany i opuszczony niszczał, by szczęśliwie w 1997 roku dostać się w ręce prywatnych właścicieli. Ewa i Stanisław Jerzy Kulisiowie, działający w kawiarni Jama Michalika w Krakowie i domu wczasowym Tryumfy w Krynicy-Zdrój, kupili obiekt planując w nim kolejne centrum artystyczno-kulturalne. To im zawdzięczamy nie tylko uratowanie budynku, ale przede wszystkim jego wspaniałe zrekonstruowanie.

Henryka zobaczyłam w tej wannie od razu. Nic innego nie zrobiło na mnie takiego wrażenia, jak pokój kąpielowy, choć tak wiele mogło. Sala balowa, jadalnia, te pokoiki, wymyślne zakamarki, witraże, kolory. Łazienka jest wykwintna, kipiąca bogactwem, ale jednak kwadratowa i dosadna. Poukładana i oczywista. Do dzisiaj tchnie wyjątkowością, choć chyba nikogo to nie dziwi. Henryk musiał czuć tutaj zarówno ulgę, jak i schronienie przed całym światem, tym, który stworzył i tym, którego nie osiągnął.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (52)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (4)
DODAJ KOMENTARZ
Danach
Danach - 2024-02-11 23:03
Wanna zachwyca , historia bardzo ciekawa tylko okolica mało ciekawa :)
 
mamaMa
mamaMa - 2024-02-12 08:51
Nie, nie, nie to, że nieciekawa, napisałabym nawet, że wprost przeciwnie, ale zaniedbana, miejscami zdewastowana, aż prosząca o inwestycje, bo z ogromnym potencjałem i niezmiernie ciekawą historią.
 
migot
migot - 2024-02-12 16:59
No proszę, takie cuda w Sosnowcu!
 
Marianka
Marianka - 2024-04-10 10:25
Wspaniała historia, wspaniała wanna!
 
 
mamaMa
Anna M
zwiedziła 18% świata (36 państw)
Zasoby: 1405 wpisów1405 5514 komentarzy5514 22054 zdjęcia22054 1 plik multimedialny1