Geoblog.pl    mamaMa    Podróże    Jestem w podróży...choćby tylko w głowie 2023    Zabijając smoka
Zwiń mapę
2023
13
sie

Zabijając smoka

 
Niemcy
Niemcy, Furth im Wald
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 5534 km
 
Praziemia, natura, mało ludzi, ufność w odwieczny porządek, bieg ziemskich spraw, równowaga, wsparcie.

Ile smoków istnieje na świecie! Nie tylko nasz, wawelski, ale całe rzesze innych, rozsianych po ziemskim globie, w które wierzymy jako dzieci, boimy się, przeżywamy mocno, wyobrażamy ich ziejącą ogniem paszczę. I gdy siedzimy w Furth am Wald na widowni i słyszymy historię sprzed pradziejów, gdy smoki nie budziły grozy, rozczulamy się. Jakbyśmy podskórnie czuli, że tak było naprawdę, że one kiedyś istniały i nas ludzi szanowały, a nawet ochraniały. I że my mieliśmy do nich ogromny szacunek i nie ingerowaliśmy w ich przestrzeń. Aż w końcu człowiek zapragnął więcej. Chciał ognia. I go od smoka dostał. Wtedy zaczęło kiełkować zło. Ci z ogniem lepsi od tych bez, jak oni mają, to my też, więc zabierzmy im, choćby podstępem. A smok? Jest zły, podły, innym dał, nam nie, więc walczmy z nim. Zabiera miejsce do życia, straszy, jest niepotrzebny. Jest wrogiem, trzeba go zabić.

Gdy wczoraj patrzyliśmy na Furth am Wald z góry nie przypuszczaliśmy w jakim jest wyjątkowym stanie, jak małe miasteczko podporządkowuje się najstarszemu spektaklowi ludowemu w Niemczech pt.: „Drachenstich” (czyli „Zakłucie smoka”). I jak łatwo się domyślić całość opiera się na miejscowych legendach. Pierwsza wzmianka o spektaklu pochodzi z wpisu w ratuszowej księdze z 1590 roku. Tradycja musi być więc starsza, ale na pewno ma już 500 lat. Pierwotnie była częścią obchodów święta Bożego Ciała. Katolicki kościół ochoczo celował w ten sposób we wszystkich „wrogów obrazów”, czyli protestantów i husytów, prezentując im swoje nauki w wyjątkowo plastyczny sposób, któremu zapewne nie oparłby się nawet niewierny Tomasz. A że kościół robił to wbrew starotestamentowym naukom o zakazie obrazowego przedstawiania Boga, cóż, wierni nie mieli przez długie wieki dostępu do takiej wiedzy. I tak smoka zabijał św. Grzegorz, corocznie zaszczytnie wybierany wśród mieszkańców miasteczka, a spektakl scalał Bawarię i Czechy, których to obywatele z gorliwością maczali swoje chusteczki w smoczej krwi, uchodzącej za cudotwórczą. Jednak ludzka frywolność profanowała uroczystość. Smok zaczął rozglądać się i podłapywać co ładniejsze dziewczyny, dziewica miała czekać nawet na dzielnego rycerza pod ratuszem, a ten rycerz miał dodawać sobie alkoholowego animuszu w lokalach, co przyczyniało się do utraty precyzji w celowaniu do napełnionego krwią pęcherza znajdującego się w smoczej paszczy. I katolicki kościół zaczął w 1754 roku protestować, a w 1878 roku doszło nawet do zakazu występów. Wierni nie podporządkowali się jednak wytycznym. Gdy ksiądz wyszedł z monstrancją z kościoła czekała już ekipa aktorska, zawrócił więc i procesja odbyła się w świątyni. Tego dnia smok i tak został zakłuty na rynku, a oficjalny zakaz wydany przez regensburskiego biskupa wzniecił ogromne niezadowolenie. Na plebanii wybite zostały szyby w oknach. W końcu rok później dogadano się – Drachenstich został oddzielnym świętem i w 1887 roku przeniesiono go na lato poszerzając o historyczny korowód. Dopasowywano też treść do aktualnej historii i już nie święty zabijał potwora. Taki właśnie spektakl oglądamy dzisiaj. Oparty o wydarzenia husyckiej bitwy pod Domazlicami przeciwko krzyżowcom, nawiązujący do współczesnych bolączek niecnego wpływu ludzi na przyrodę, odwiecznego pytania o boską egzystencję, wciąż odradzający się religijny fanatyzm. Są sygnały sprzeciwu w stosunku do nacjonalistycznych radykałów i wsparcia dla Ukrainy. Jednak przede wszystkim jest spektakularna akcja, są historyczne postacie i emocje. Ponad 1000 aktorów, 250 koni i najważniejszy ON: smok Fanny. 15,5 metra długości, 3,8 metra szerokości, 4,5 metra wysokości, 11 ton wagi, ruchomy ogon, rozłożyste na 12 metrów skrzydła, mimika i ruchoma głowa, poruszanie się z prędkością 12 km/h, zionie ogniem i dymem na 5 metrów. Jest ewenementem wpisanym w 2012 roku do Księgi Guinnessa jako największy robot na czterech nogach na świecie. Fanny robi piorunujące wrażenie, najpierw zalega na widowni trwoga, ale po skończonym spektaklu łagodnieje i każdy może do niego podejść.

Stoimy porażeni kilkugodzinnym występem miasteczka. Żywiołowość, zaangażowanie i walka o trwanie tradycji jest oszałamiające. Patrzymy na krwawą plamę pod smokiem i jego dobrotliwe ślepia. Czy kiedyś naprawdę istniał? Czy żądza krwi, która wciąż pcha ludzkość do wojen jest czymkolwiek uwarunkowana? Wzięła się z biegu historii czy jest wyłącznie instynktem? Nie znajdujemy odpowiedzi na te pytania, ale rozczulamy się dziecięcymi marzeniami i fantazją. Spektakl „Drachenstich” przenosi każdego do początków istnienia, do pierwotnego uczucia lęku i obawy przed nieznanym, do wiary w cuda.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (20)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (4)
DODAJ KOMENTARZ
Danach
Danach - 2024-04-20 18:45
Ale piękna historia i to wszystko się działo na zewnątrz ?
 
mamaMa
mamaMa - 2024-04-20 18:48
Tak, na wolnym powietrzu. Było niesamowicie:)
 
Danach
Danach - 2024-04-20 18:49
Oj doszły zdjęcia - cudnie :)
 
marianka
marianka - 2024-05-04 06:57
Ależ miejsce, historia, doświadczenie, no i technologia! Wspaniale!
 
 
mamaMa
Anna M
zwiedziła 19% świata (38 państw)
Zasoby: 1450 wpisów1450 5629 komentarzy5629 23026 zdjęć23026 1 plik multimedialny1