W życiu meandrują dni i wypełniające je wydarzenia, w życiu kierujemy się najpierw tym, co otrzymamy od rodziny, później tym, co sami uważamy za słuszne. Jednak od samego początku największy wpływ na nasze życie mają inni, nie tylko ludzie, ale i systemy, w których przyszło nam żyć. System rodzinny, społeczny, szkolny, podwórkowy, hobbistyczny, mentalny, psychiczny, wychowawczy. Długo formowani jak kawałek plasteliny jako dorośli próbujemy znaleźć siebie w tych wyrytych często bardzo mocno szlakach przekonań, mniemań, doświadczeń. Udaje się albo nie, w całości, bądź cząstkowo – na końcu ważne jest chyba tylko jedno – żeby zrobić z tym, w co nas wyposażono, to co najlepsze. Jak nam się to udaje widać na kartach ludzkich historii – całych narodów, ale i pojedynczych jednostek. Zgorzknienie, przekonanie, że inni są winni, albo zadowolenie i korzystanie z tego, co zostało nam dane do dyspozycji. Bądź bierność.
Rzeka Soława (niem. Saale) ma tak jak my. Wypływa ze Smreczanów na terenie Niemiec, nie jest więc kosmopolitką, którą mogłaby być, gdyby wypływała na przykład z Czech. Jej źródło znajduje się tak naprawdę 60 metrów dalej od tego, nad którym współcześnie można stanąć. Już od zarania więc zmieniona historia, zafałszowane przez innych fakty. Pod prawdziwym źródłem niejaki Jacob Heinrich Richter zaczął wydobywać od 1769 roku tzw. żółtą kredę nazywając swój szyb „Hülffe Gottes” (Boża Pomoc), wpływając tym samym na jego bieg. Sam Alexander von Humboldt kontrolował w 1794 roku jako bachmistrz wciąż aktywny szyb i być może niechcący dodał rzece otuchy swoją mądrą i dostojną postacią. Źródło wbrew ludzkim interwencjom wypływało swoimi przekierowanymi szlakami. W 1869 roku zburzono wejście do szybu i trochę dalej opatrzono miejsce tabliczką informującą o źródle Soławy. Sto lat później usunięto wszelkie ślady wydobywczych ludzkich aspiracji i rzeka doczekała się w końcu należnego jej uznania miejsca urodzenia. Wygrała i z ludzkim instynktem przeżycia, a co za tym idzie niszczenia natury na te potrzeby, i ze zmienionymi faktami o miejscu urodzenia. Wyrusza codziennie w 413-kilometrową drogę przed siebie, nie wiedząc, że czekają ją jeszcze inne przeciwności. Że na jej trasie na przestrzeni dziejów będą nie tylko zmieniać się koryta, ale i ludzkie polityczne granice, że raz będzie wolna, by za chwilę przepływać przez terytoria zamknięte, że będzie musiała unosić na swojej tafli coraz to wymyślniejsze konstrukcje, zanieczyszczenia, że będzie się też próbowało zmieniać jej naturalny bieg. Gdyby wiedziała być może w ogóle by nie wypłynęła? Nie urodziła się, by nie musieć walczyć ze wszystkimi przeciwnościami?
Gdy wybudowano pięć tam, aż pięć sztucznych betonowych tworów, piętrzących jej wody, mogłaby się załamać. Jej kształt w pewnym momencie uległ radykalnej zmianie, zewnętrze siły niejako dokonały gwałtu na wartkim ciele, wstrzymały naturalny rozwój, ograniczyły ekosystem, zadbały głównie o siebie. Jednak Soława nie straciła rezonu, nie załamała się, nie poddała. Zrobiła co mogła i to, co dzisiaj sobą w tym trudnym momencie ludzkiej ingerencji oferuje, zachwyca. Przepiękne widoki z góry na jej przebieg, na wstążki nurtu oplatające pagórki lasów, błyszcząca w słońcu tafla i bezkresność krajobrazu, sztuka przyjmowania i nadawania piękna zadanym ranom.
Podziwiamy Soławę z punktu widokowego Bockfelsen koło Gössitz, trasy Hohenwarte Stausee Weg i znajdującej się na niej skały Teufelskanzel. Słońce świeci jak jeszcze nigdy tego roku, niebo mości błękitem, a ptaki fruwają pod nami z dumnie rozłożonymi skrzydłami.
Soława daje nadzieję. Prezentuje tę chyba najbardziej sprzyjającą nam formę istnienia. I owszem może natrafisz na trudności, ocenią Cię błędnie, przeinaczą fakty, zranią, odbiorą jakąś możliwość, odwrócą plecami, zostawią samego sobie, ale siłą jesteś Ty sam i tej nie pokona nikt. Płyń, meandruj, nie trać nadziei. Nowe szlaki są nie tylko do zdobycia, ale Ty je tworzysz.