Zakręciliśmy się w Prignitz północnym mocno. Bezwietrzność ukoiła odosobnienie tego najmniej zaludnionego regionu Niemiec, a stada rozkrzyczanych ptaków skołowały myśli i wrażenia po zobaczeniu historią nadanych mu ran. Słowianie, Germanie, szlachta, wojny, socjalizm i kapitalizm.
Labirynt ludzkich losów. Labirynt ptasich tras.
Naprawdę gubimy drogę na wąskich dróżkach drewnianej konstrukcji stojącej przy drodze w lesie przed miejscowością Gadow. Naprawdę po całym dniu odkrywania coraz to kolejnych pałaców, których właściciele nie dobrowolnie, ale na mocy prawa w obliczu idei wypędzani byli z ziemi, która często od stuleci była własnością ich przodków, wchodzimy w labirynt. Żeby poczuć mocniej? Żeby zrozumieć, że gdy przychodzi taki czas, to trzeba się zagubić, że gdy zmienia się ustrój, to nie wypada trwać przy swoim? Żeby poczuć meandry bezsilności? Żeby uwierzyć, że ślepa uliczka tak długo nią jest, jak długo sam człowieku nie dokonasz zwrotu?
Labirynt jest częścią leśnej szkoły działającej przy nadleśnictwie w Kyritz z oddziałem właśnie tu. Pracownicy dwoją się i troją, by przybliżać gościom naturę, mieszkańców lasu i uczyć szacunku to tej części ziemi, bez której nie moglibyśmy na niej żyć. A pałac, który niedaleko stąd, jest ośrodkiem wypoczynkowym dla rodzin i grup, które przyjeżdżają tutaj właśnie w tym celu – odkrywać, poznawać, uczyć się. Rodzina von Moellendorff wybudowała go na fundamentach średniowiecznej twierdzy nadając mu około 1790 roku barokowy styl. Dwupoziomowy, z wysoką sutereną i mansardowym dachem, otoczony parkiem pełnym dendrologicznych wspaniałości. Po dachu nie zostało ani śladu, zastąpił go czterospadowy z łupka, ale całość wciąż prezentuje się książęco. Opuszczony przez przymuszonych do tego właścicieli został po wojnie ograbiony ze wszystkiego. Od lat 60-tych minionego wieku używany jest jako ośrodek wypoczynkowy, wtedy dla socjalistycznej młodzieży, współcześnie dla wszystkich – rodzin i szkolnych, czy innych grup. W ofercie jest wszystko, co tylko związane jest z aktywnością na łonie natury: strzelanie z łuku, jazda na rowerach BMX, geocaching, spływ kajakami, survival, campfire cooking, budowa tratw, park wspinaczkowy. Wypoczynkowa aktywność na miarę pobliskiej miejscowości Lanz i urodzonego w niej Friedricha Ludwiga Jahna (11 sierpnia 1778), ojca gimnastyki sportowej. Jesienne miejsce, sielankowe, późno popołudniowe, ciche, choć szeleszczące świeżo opadłymi liśćmi. Jahn tutaj spędził swoje dzieciństwo, kształcony przez tatę w domu. W końcu jednak opuścił Lanz, by w Berlinie zatrudnić się jako nauczyciel pomocniczy i wdrażać zupełnie wtedy w szkolnictwie nieznany sport. Francuska okupacja Prus skłoniła go do założenia pierwszej grupy sportowej Niemiec. W parku Hasenheide 19 czerwca 1811 roku Jahn otworzył oficjalnie pierwszy w Prusach plac do gimnastyki, a nadany tym samym sportowy nurt płynie do dziś. Postawił na nim przez siebie zaprojektowane sprzęty, które po dziś dzień wykorzystywane są na wielu takich placach świata. I tutaj w Lanz można na małym placyku te sportowe urządzenia znaleźć. Świeżo, pobożnie, wesoło i swobodnie – można przeczytać na tablicy motto tego miejsca. Urządzenia naszego dzieciństwa. Kto by pomyślał, że pochodzą z Niemiec, w dodatku powstałe w wyniku sprzeciwu przeciw okupacji, w duchu nacjonalizmu i antysemityzmu. Jahn walczył o pruską wolność i propagował sport właśnie w takim duchu. Zagrabili i mocno naciągnęli go na swoją modłę naziści.
Ptaki odlatują nad nami do ciepłych krajów, a i my możemy przemieszczać się po Europie w miarę swobodnie, o czym Jahn mógł nie tylko w swoim życiu pomarzyć, ale zapewne nie mógł sobie tego nawet wyobrazić. Nad Elbą, nad której brzeg jedziemy, by pożegnać się z tym dniem, nad rzeką kiedyś graniczną, z wartowniczymi wieżami i wystającymi z nich karabinami, współcześnie jest mały ziemski raj. W spokojnej wodzie odbija się cały świat, błękit nieba i biel cumulusów, kształtne trawy i promienie zachodzącego słońca. Na małej wieżyczce dziś można wypić piwo i zachwycać się roztaczającymi się z niej widokami. Można nawet się pogimnastykować, rozciągnąć mięśnie, rozruszać kości, pomyśleć o losach tylu tutaj spędzających swoje życie ludzi. Dobrych i złych, bogatych i biednych, wyższego i niższego stanu, cokolwiek by to oznaczało.