Mit założycielski:
Ladon, smok o stu głowach, posiadał ogromną siłę i nigdy nie zasypiał. I nie mógł pokonać go żaden śmiertelnik. Hera powierzyła mu za zadanie strzeżenie w swoim ogrodzie złotych jabłek, które dostała w prezencie od Gai z okazji ślubu z Zeusem, a których spożycie przyczyniało się do nieśmiertelności. Zdobycie tych jabłek było jedenastym zadaniem Herkulesa. Według jednej, mniej popularnej wersji, Herkules uśpił smoka za pomocą strzał maczanych w jadzie hybrydy lernejskiej i zebrał jabłka. Smok się wykrwawił, owoce wydostały do zewnętrznego świata, co zachwiało jego dotychczasowym porządkiem. Pojawiła się na nim nieśmiertelność.
Obiekty:
Nimis z łacińskiego znaczy „zbyt dużo”. Konstrukcja powstawała od 1980 roku z wyrzuconych na brzeg desek i patyków.
Arx z łacińskiego znaczy „forteca” i wybudowany został w latach 1991-1998. To dom-księga składający się z ponumerowanych jak strony kamieni o tytule: „Arx: książka o niewypowiedzianym”. Oficjalnie wydana w 1993 roku przez wydawnictwo Nya Doxa z numerem ISBN: 91-88248-47-X.
Omfalos z greckiego to „pępek” i powstał w 1999 roku. Miał 1,6 metra wysokości i był stylizowany na murek, w którym cement spajał nieregularnie poukładane i wystające kamienie.
Państwo:
2 czerwca 1996 roku Szwecja zyskała nowego sąsiada. W pierwszym wydaniu ladońskiego dziennika „Ladonia Herald” ogłoszono, że zadaniem państwa jest „produkcja doświadczeń, pomysłów i informacji”. Niepodległości już prawie nic nie stało na przeszkodzie, a Ladonia stała się republiką. Na jej czele stoi nie król, ale królowa, w myśl przewodzącego feminizmu, co nie oznacza, że tak musi być zawsze. Monarchia jest wprawdzie dziedziczna i preferuje córki, gdy ich jednak nie ma, do królewskiej władzy może dojść i mężczyzna (co się jeszcze nie zdarzyło). W początkowej fazie istnienia państwa wybrano również prezydenta, w 2019 roku zastąpiono go jednak premierem. Istnieje także dominująca funkcja kanclerza.
Hymn:
dźwięk wrzucanych kamieni do wody (obydwa instrumenty są bez ograniczeń dostępne w republice).
Władza ustawodawcza znajduje się w rękach królowej, prezydenta (później premiera) i sekretarza stanu. W razie różnicy zdań do porozumienia dochodzi się w drodze konkursu rzucania kamieni lub bójki na pięci, która jednak może odbyć się tylko za zgodą królowej.
Władza wykonawcza znajduje się wyłącznie w rękach kanclerza.
Ladonia jest w stanie wojny z trzema państwami: Szwecją ze względu na konflikt interesów, USA, gdyż ladończycy podejrzewają to państwo o posiadanie broni masowego rażenia i San Marino ze względu na realne szanse – Ladonia ma aktualnie 29 618 tysięcy obywatel (stan z 10 listopada 2024 roku), a San Marino 33 869 tysięcy (stan z 31 maja 2023 roku).
Obywatelem Ladonii można zostać na wniosek. Jedna czwarta pochodzi ze Szwecji, ok. 2500 z USA, 1700 z Rosji, z Niemiec, Wielkiej Brytanii i Węgrów około 800, z Polski około 200. Dodatkowo można ubiegać się o posadę ministra, którą trzeba sobie wymyślić samemu. Aktualnie jest ich 125 (m.in. minister sztuki i skakania, wszystkich wiatrów, wszystkich rzeczy, które są warzone, pornografii i hobby z górnej półki, bezpieczeństwa żółwi, niespełnionego potencjału, czy mózgu).
Historia:
Lars Vilks był artystą samoukiem. Urodził się 20 czerwca 1946 roku w Helsinborgu. W latach 60-tych minionego wieku pisał, w latach 70-tych zaczął malować ucząc się od starszych stażem artystów. Zarabiał nawet na portretach, by w końcu zostać artystą konceptualnym. W 1987 roku zrobił doktorat z historii sztuki na uniwersytecie w Lund.
W 1980 roku Lars szukał miejsca, gdzie mógłby tworzyć tzw. land art. Znalazł je na półwyspie Kullahalvon w południowo-zachodniej Szwecji. Na trudno dostępnym wybrzeżu leżały wyrzucone na brzeg deski i patyki, z których zaczął tworzyć. Miejsce jest tak trudno dostępne i położone na uboczu, że miejscowy urząd dowiedziała się o działalności Larsa dopiero po dwóch latach. Zresztą i on sam nie szukał rozgłosu. Jego konstrukcja miała być tylko dla wtajemniczonych, dla których chciał organizować seminaria czy wystawy. Jako że rada gminy nie należała do tego grona, nie spodobała się jej działalność bez zezwolenia na terenie rezerwatu przyrody. Uznała, że Nimis to budynek i nakazała go rozebrać. W ten sposób rozkręciła się spirala urzędowego i prawnego szaleństwa, które przyniosło Ladonii … niepodległość.
Podany przez gminę do sądu Lars rok później został skazany, a usunięcie „budynku” zatwierdzono wyrokiem. Jednak sąd apelacyjny wyrok ten unieważnił z bardzo prostego powodu. W przepisach dotyczących parków narodowych nie ma mowy o budynkach, gdyż nikt nie wziął przy ich ustanawianiu takowych pod uwagę. Nie ma adekwatnych przepisów, wyrok skazujący jest nieważny.
Jednak w 1986 roku doszło ponownie do procesu i skazania Larsa na grzywnę w wysokości 1000 koron. Jego konstrukcja miała blokować przejście. Lars bardzo się z tej kary ucieszył, twierdząc, że przegrany proces jest sukcesem dla sztuki. Artysta nie akceptowany jest interesujący. Po czym wyjechał do Niemiec, gdzie poznał Josepha Beuysa, znanego artystę i rzeźbiarza. Przy tej okazji narodził się doskonały pomysł na to, jak uprzykrzyć życie radzie gminy, która wciąż walczyła o usunięcie Nimis. Beuys kupił w 1984 roku konstrukcję za 1500 dolarów. Tym samym stał się współodpowiedzialnym za jej demontaż, co wiązało się z dodatkowymi procedurami, które musiały wdrożyć szwedzkie urzędy. Formułowanie i tłumaczenie listów z żądaniami, wyroków, na co, jak każde inne, nie miały ochoty. Gdy Joseph Beuys umarł w 1986 roku jego spadkobiercy sprzedali szwedzką własność parze artystów Christo i Jeanne-Claude (ich dziełem było m.in. zapakowanie berlińskiego Reichstagu), a że ci żyli w Nowym Jorku, sprawa ucichła na kolejnych 10 lat.
W tym czasie w Ladonii powstała w latach 1991-1998 nowa instalacja – Arx, czyli „forteca”, wspomniana już kamienna księga. Za nią Lars został skazany w 1994 roku na wiele dotkliwszą karę 10 tysięcy koron, a odwołanie się od wyroku nie przyniosło tym razem żadnego efektu. Żeby zarobić na mandat artysta zastosował ten sam wybieg, co przy Nimis. Sprzedał dzieło. Jako, że każdy kamień był ponumerowany, sprzedał je jako strony książki i Ars uzyskało około 300 właścicieli. Nie tylko że bez problemu mógł uiścić sądowo wyznaczoną karę, ale i jeszcze bardziej skomplikował życie urzędowi gminy. I wtedy też Lars poczuł, że ma Ladonię na zawsze, że szwedzkie prawo tu nie działa. A że jeden człowiek jest w stanie walczyć z państwem i w dodatku tak skutecznie to terytorium jego Ladonii jest tym samym niepodległe.
Rzeczywiście pomimo dalszych nieudolnych prób urzędu gminy, która zwróciła się nawet o pomoc do fundacji Gyllenstiernska Krapperup, do której należy ta część parku Kullerberg, w momencie, gdy powstał wspomniany Omfalos (1999 rok), poniosła ogromną klęskę. Szwedzki kanclerz sprawiedliwości (odpowiednik polskiego rzecznika praw obywatelskich) zrugał radę za nieumiejętność rozwiązania sprawy Ladonii i ta w końcu zdecydowała się zrobić wyjątek. Uznała, że na terenie samozwańczej republiki prawo parku narodowego nie obowiązuje, a znajdujące się na jej terytorium rzeźby są legalne. Jedynie Omfalos nie dotyczyła ta decyzja i pomimo tego, że w międzyczasie profilaktycznie został sprzedany Ernestowi Billgrenowi, nocą 9 grudnia 2001 roku podpłynęła łódź z dźwigiem, który wywiózł ją do magazynu komornika. Lars dostał jeszcze rachunek za ten transport opiewający na sumę 92,5 tysiąca koron, na co ten pozwał władzę o odszkodowanie za zniszczenia, których rzeźba doznała w trakcie transportu. Omfalos trafił później do Moderna Museet w Sztokholmie.
Sąd szwedzki uznał oficjalnie w 2000 roku, że prawo szwedzkie w Ladonii nie obowiązuję. Potwierdził w ten sposób stan, który de facto istniał po proklamacji w 1996 roku. Jej obywatele wystosowali wtedy list do króla Szwecji informujący o wybiciu się na niepodległość części rezerwatu Kullerberg. Król nie odpowiedział, a w myśl rzymskiej zasady „kto milczy, zdaje się zezwalać” („qui tacet, consentire videtur”) uznano, że przyjął do wiadomości utratę skrawka własnego terytorium.
Czyli historia zatoczyła koło.
Lars Vilks miał jednak w swoim życiu inne problemy i trudności, które uniemożliwiały mu swobodne korzystanie z republiki. Stina Opitz zorganizowała w marcu 2006 roku artystyczną akcję i postawiła na rondzie w Linköping instalację psa. Pomysł rozlał się po całej Szwecji, Lars dorzucił do niego i swoje pięć groszy. Na wernisaż wystawy „Pies w sztuce” w lipcu 2007 roku w Tällerud naszkicował psa z głową Mahometa. Galeria zrezygnowała wprawdzie z jego eksponatu, pomysł jednak opublikowała 18 sierpnia gazeta „Nerikes Allehanda”. Oficjalne życie Larsa niejako się w tym momencie skończyło. Tydzień później przed siedzibą redakcji gazety protestowało 60 muzułmanów, a artysta zaczął otrzymywać pogróżki grożące mu śmiercią. Rządy Iranu i Pakistanu wyraziły oburzenie (Ahmadineżad wygłosił nawet, że za rysunkami stoją syjoniści). Miesiąc po opublikowaniu psa organizacja terrorystyczna Al-Qaida wyznaczyła nagrodę za głowę Larsa w wysokości 100 tysięcy dolarów. W wypadku gdyby udało się go zarżnąć jak barana, nagroda wynosiłaby 150 tysięcy. Szwedzka policja objęła Larsa Vilksa ochroną.
11 maja 2010 roku Lars został zaatakowany i lekko zraniony w czasie odczytu na uniwersytecie Uppsala. W tym samym miesiącu obrzucono jego dom butelkami z benzyną. 11 grudnia tego samego roku doszło do samobójczego ataku terrorystycznego. 14 lutego 2015 roku doszło do dwóch ataków terrorystycznych w Kopenhadze, jeden z nich na wydarzeniu, na którym występował Vilks. Terrorysta zabił producenta filmowego i zranił inne osoby, sam zginął następnego dnia zabity w czasie ataku na synagogę.
Lars spędzał swoje życie w izolacji, a miejsce jego pobytu nie było znane. Żeby się z nim umówić, trzeba było skontaktować się ze szwedzką policją. 3 października 2021 roku Lars Vilks zginął w wypadku samochodowym niedaleko Markaryd. W opancerzonym pojeździe jadącym 160 km/h śmierć poniósł on i jego dwóch ochroniarzy. Wszystko, nawet nieśmiertelność, ma swój koniec.
Droga do Ladonii jest piękna. Zielono, ciepło, spokojnie. Co jakiś czas na pniu drzew pojawia się litera N. Wejście do Nimis jest ekscytujące i potrzeba dobrej kondycji, żeby swobodnie zejść na wybrzeże. Fascynująca konstrukcja, tunel, choć niebezpiecznie wyglądający, okazuje się być do pokonania, a labirynt, który tworzy pozwala zapomnieć o całym świecie. Trzeba wprawdzie bardzo uważać na wystające gwoździe i odłamane kikuty, jednak jest coś przytulnego w tej z pozoru prowizorycznej konstrukcji tworzącej jak by nie było wieżę. Całość wciąga swoją energią od razu. I doprawdy przebywając tutaj trudno sobie wyobrazić, że ktokolwiek mógłby to miejsce brać na poważnie. A już w ogóle niepojętym jest to, że o losach tego skrawka wybrzeża decydowały kolejne sądowe wyroki!