Wraz z tłumem ludzi wchodzimy w czeluści bazyliki katedralnej p.w. Matki Bożej Niepokalanego Poczęcia w Mieście Aniołów. Wielu przygląda się nam z ogromnym uśmiechem, ale i ciekawością – wystajemy z tłumu wyraźnie. O wiele wyżsi od rdzennych mieszkańców, co sprawia, że trudno nas nie zauważyć. Przesuwamy się wraz z innymi, by podziwiać replikę Kaplicy Sykstyńskiej, 2,6 milionów obrazów odtwarzających słynne watykańskie sklepienie. Gdy cała wpuszczona grupa znajduje się w środku, zamykane są drzwi, a nad nami odgrywa się spektakl. Wstęp bezpłatny, jednak nie wolno robić zdjęć.
O Puebla mówi się, że to Miasto Aniołów, gdyż według legendy to oni mieli zejść na ziemię i wyznaczyć mury miasta oraz układ jego ulic. Założono je w 1525 roku między Veracruz a Meksykiem, by kontrolować przebiegający tędy handlowy szlak i szybko stało się biskupią siedzibą. Do dziś dominującą religią mieszkańców jest katolicyzm. Od 1810 roku miasto słynęło ze swojej otwartości i kultury. Mieszkał tutaj Francisco Xavier Clavijero, jezuita, autor jednej z pierwszych historii Meksyku. Tutaj też Francuzi ponieśli klęskę 5 maja 1862 roku, gdy w czasie tzw. francuskiej interwencji pokonała ich miejscowa armia. Do dziś 5 maja jest świętem narodowym.
Museo Amporo ma najpiękniej położoną kawiarnię w mieście. I historyczną kolekcję, która zapiera w piersiach dech. Założone w 1991 roku w mieści się w dwóch kolonialnych budynkach. Jeden z nich pochodzi z 1534 roku i mieścił najpierw szpital, a od połowy XVIII do XX wieku żeński college. Drugi służył najpierw jako schronisko dla zamężnych kobiet. W latach 1871 – 1980 mieszkała w nim rodzina Espinoza. Zebrana muzealna kolekcja jest imponująca. Prekolumbujskie i kolonialne eksponaty połączone ze współczesną sztuką. Nas zachwyciła tablica przedstawiająca w jednej linii czasowej Oceanię, Europę, Amerykę, Meksyk, Azję i Afrykę. Niesamowity przekrój ziemskiego globu, w jednym jego miejscu natura, w innym ogromne budowle. Wyjście na dach muzeum jest jak dotknięcie anioła, który miał się przyczynić do powstania tego miasta. Widok kolorowy, zapełniony lekkimi kształtami i nasycony słońcem. Puebla jest barwna, uliczki witają pastelowym ciepłem, gastronomicznymi lokalami i małymi sklepikami pełnymi meksykańskich pamiątek. Żyje i tworzy tutaj wielu artystów, ich pracownie mają często szeroko otwarte drzwi, a oni sami zachęcają do wejścia, pozwalają się fotografować, wdzięcznie układając pędzel na płótnie.
Puebla ma jeszcze świętą azjatycką księżniczkę, Catarinę de San Juan, znaną w Chinach jako Poblana. Według legendy miała mieć na imię Mirra i być córką indyjskiego bogacza. Porwana przez portugalskich piratów, jako niewolnica sprzedana na Filipinach, przeszła na katolicyzm i przybrała imię Katarzyna. Przywieziona została do Puebli, gdzie miała wyjść za mąż za Miquela de Sosa. Umierający mąż w swoim testamencie zarządził, by żona po śmierci była wolna. Katarzyna wyszła jeszcze raz za mąż za niewolnika Domingo Juareza, a gdy i ten zmarł wstąpiła do klasztoru i mała mieć wizje Matki Boskiej i Jezusa. Mirra miała przez całe życie nosić sari i właśnie jej styl ubioru wpłynął na tradycyjny strój okolicznych meksykańskich kobiet. Zmarła 5 stycznia 1688 roku w wieku 82 lat i została pochowana w zakrystii jezuickiego kościoła de la Compania. Miejscowa ludność do dziś mówi o niej Tumba de la China Poblana.
Tajemnicza azjatycka księżniczka to niesamowite oblicze Miasta Aniołów. Kolejne odkrywamy na targu Mercado el Parian. Ogromne słońce na ziemi i wyciągający swoją głowę w niebo mnich, a wokół stragany pełne meksykańskich bibelotów i tłum kupujących i oglądających. Gwiazdy, białe kamienne ławki, chrześcijański krzyż, jakby chciał te przed nim istniejące symbole zakrzyczeć, zasłonić swoją wymową i znaczeniem. Jednak przytłacza go współczesność, błyszczące trupie czaszki i niebojąca się piekła młodzież.
W Mieście Aniołów trzeba też wstąpić w czeluści ziemi, zgłębić się w je tajemnicze trzewia, poszukać innych sił niż te niebiańskie. W Puebli długo opowiadano legendę o podziemnych tunelach, które w końcu w 2015 roku odkryto. 10-kilometrowy system wysoki na tyle, że swobodnie może galopować po nim jeździec na koniu. Tunel zaczyna się w samym centrum miasta i kończy przy twierdzy Loreto. Dla publiczności został udostępniony w 2017 roku i robi naprawdę spore wrażenie. Przede wszystkim jest nie lada atrakcją dla dziecka.
Wychodzimy z tunelu prosto na czekające na swój posiłek kaczki. W pobliżu jest urocza dzielnica niskich domków z ciekawymi muralami. Gdy kończy się dzień, docieramy do anielskich skrzydeł, z którymi fotografują się przechodnie. Muśnięcie wieczornego nieba i ciepło rozgrzanej ziemi.