Postać nijaka i próżna, zapatrzona w siebie, duchowo bezpłciowa. Życie warte tyle, co egzystencja guzika. I miłość, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki.
Henryk Ibsen krytykował postawę ówczesnych sobie Norwegów dramatem pt. „Peer Gynt” z 1867 roku. Wierszem przedstawił przeciętnego człowieka, który zamiast prawdziwej miłości wybiera niewiastę zamężną, zamiast uczciwej pracy, para się handlem ludźmi i fałszywie podaje za proroka. Dociera w końcu do sensu i prawdy swojego życia dzięki oddanej mu bezgranicznie i czekającej na niego kobiecie.
Na podstawie tej ponadczasowej sztuki Josef Glosser stworzył na przestrzeni wielu lat rzeźby na zlecenie Rolfa E. Schrama, przedsiębiorcy oraz miłośnika sztuki i literatury. Ten ostatni zainspirował się nie tylko ibsenowskim dramatem, ale i możliwościami wykorzystania przestrzeni publicznej.
W dzielnicy Storo/Grefsen, na terenie nowoczesnego osiedla mieszkaniowego, znajduje się 20 tematycznych rzeźb. Tuż obok jest plac zabaw, szkoła, przedszkole. Dzieci biegają pośród skulptur, oprócz nas nie ma tutaj turystów.
Podobno park jest alternatywą do innego, najsłynniejszego w Oslo.
Nie jest.
Jest na równi fascynujący.
W prozaicznym miejscu ponadczasowość ludzkiej kreatywności spotyka się ze zmiennością losu.
Wokół toczy się życie, dzieci wyrastają na dorosłych, mieszkańcy osiedla przeżywają swoje dni mniej lub bardziej pięknie, czasem bezbarwnie, czasem dramatycznie, przyprowadzane tu zwierzęta umierają, a rzeźby odbijają wiernie cały ten ziemski tygiel. Nieme przy przemijalności życia.