Religia, spirytualizm, rysunek i modelowanie w dzieciństwie, a w dorosłości zamówienie miasta Oslo na projekt fontanny. Mieszanka idealna, ale wymagająca wierności samemu sobie, konsekwencji w podejmowanych decyzjach, dążenia do spełnienia marzeń wbrew otoczeniu.
Adolf Gustav był jednym z czterech synów swoich rodziców i młodszym bratem Emanuela Thorsena, współcześnie mało znanego artysty, którego mauzoleum warto przy okazji wizyty w stolicy Norwegii odwiedzić. Używał drugiego imienia Gustav, urodził się 11 kwietnia 1869 roku i został z powodu słabego zdrowia zabrany ze szkoły do dziadków żyjących w miejscowości Vigeland. Tata jego mamy wspierał widoczny talent rzeźbiarski wnuka, który właśnie w tym artystycznym kierunku rozpoczął edukację w Kristianii (dzisiaj Oslo). Stypendium w Danii, pobyt w Paryżu, gdzie zafascynował się Augustem Rodinem, trzy miesiące w Berlinie, gdzie poznał polsko-niemiecko-skandynawską cyganerię Czarnego Prosiaka, trzy miesiące we Włoszech, gdzie we Florencji, Rzymie i Neapolu zachwycał się się sztuką renesansu i antyku. Gustav zmienił nazwisko na Vigland i wygrał konkurs na zaprojektowanie medalu, który do dziś wręczany jest laureatom Pokojowej Nagrody Nobla. I gdy miał 38 lat rozpoczął pracę nad pomysłem swojego życia – rzeźbiarsko-ogrodowej kompozycji w Parku Frognera, który to wziął się ze wspomnianego zamówienia na fontannę.
Gustav pracował kredką i projektował rzeźby, które wykonywał specjalnie do tego powołany zespół kamieniarzy, odlewników i kowali. Rzeźbiarz, który rzeźbienie swoich pomysłów oddał w ręce innych. Artysta, który nadzorował. Człowiek, który nie utrzymywał kontaktu ze swoimi dziećmi. Ojciec chrzestny pierwszego syna Stanisława i Dagny Przybyszewskich – Zenona. W 1899 roku odbyła się jego ostatnia wystawa. Później był tylko park.
212 figur, które dziś przez 24 godziny na dobę i 365 dni w roku można oglądać za darmo. Nadzy mężczyźni, kobiety i dzieci, Rozzłoszczony Chłopiec, Monolit, mieszanka znaczeń, interpretacji. Ciała splecione, osobne, tkwiące w miejscu, w ruchu, wyginające się i statyczne, używające siły i przytulające. Park Vigelanda jest dziełem jego życia. Jest przestrzenią do zachwytu, smutku, zadumy, melancholii, ale i radości, poczucia lekkości, zjednoczenia z duszą artysty, który tak spektakularnie przedstawił sceny naszych żyć. Niby różnorodnych, ale jednak spinających się w podobieństwa i ten sam kres.