Niechaj tradycji stanie się zadość - rozpoczęłam ten blog karnawałem w zeszłym roku, rozpocznę tak i w tym.
Czas hulanek i tańców to dobry moment na zapomnienie o tym, co było, na oswojenie się z okolicą, a przede wszystkim z ludźmi. Chyba tylko w tym kolorowym szale można poznać prawdziwe oblicze mieszkańców miasta - ich przyjazność i otwartość, bądź i nie.
Berliński karnawał zdaje się nie istnieć. Przynajmniej w mediach. Mało kto o nim mówi, oczy wszystkich skierowane na Zagłębie Rury - współczesną siedzibę słynnych przedpostnych szaleństw.
A tymczasem ten "cichy" i niezauważalny karnawał ma długą, bo sięgającą piętnastego wieku tradycję - już w 1430 roku bawiły się w mieście rodziny wraz z miejskimi rajcami, a pochody i taneczne przedstawienia upowszechnili i wdrożyli w życie imigranci z Łużyc.
Przez wieki bawiono się hucznie, pożerano przy tym masy jedzenia, przesadzano tak, że od czasu do czasu wydawano zakazy, np. berlińskim rzemieślnikom, gdyż by się bawić, zamykali warsztaty na...8 całych długich dni!
Niemcy już zjednoczeni po latach rozłąki i innych problemów, próbowali powrócić do wesołej tradycji. Politycznie udało im się jak najbardziej, za to na poziomie bardziej przyziemnym nie wychodziło za nic - nikt nie chciał ponosić kosztów...sprzątania. Bo że kotyliony, wstążeczki, brokat i buteleczki, a przede wszystkim cukierki, tony cukierków, lądują na ulicy, to wiadomo, tak samo jak i to, że ktoś to kiedyś musi posprzątać. Najlepiej jak najszybciej. Miasto nie chciało i nie chce do dzisiaj, o co karnawaliści mają ogromne pretensje, ale znaleźli się sponsorzy i pochód odbywa się regularnie od roku 2001 z beztroskim okrzykiem Hei-Jo (od Heiterkeit - pogoda ducha, radość i Jokus - żart).
No, żartownisie z nich nie lada. Pozwalają sobie na wszystko i wyśmiewają się ze wszystkiego, hojnie rozrzucają nad głowami ( i w, oczywiście) słodycze i rozlewają napiwki do plastikowych kubeczków. Napiwki szemrane, mające takiż sam podejrzany efekt - magiczną siłę przyciągania i wciągania. Nie ma mocnych - bawimy się z nimi, czy chcemy, czy nie.