Bezsenna, spędzona w podróży lipcowa noc, być może pełna nadziei, a być może rozpaczy. 40-letni mężczyzna spieszący do swojej ukochanej żony, kobiety, która jako jedyna obdarzyła go uczuciem szczerym i prawdziwym. Przy niej mógł się otworzyć, być sobą i żyć według własnych pragnień, a nie dworskiej etykiety. Towarzyszyła mu w najtrudniejszych, przede wszystkim politycznych chwilach, gdy rozpadało się państwo, którym rządził. Upokorzyła się przed wrogiem prosząc o złagodzenie przegranej wojny konsekwencji. I choć nic to nie pomogło był z niej dumny. Zrobiła niezatarte wrażenie na Napoleonie i utrwaliła swój wizerunek kobiety ofiarnej, dobrej, matki królów. Urodziła dziesięcioro dzieci, dwóch najstarszych synów towarzyszyło mu w tej trudnej drodze. Kobieta jego życia. Ostoja w drapieżnym świecie konwenansów i pozorów. Wyjechała z Berlina właściwie do Bad Pyrmont, by podleczyć wątłe zdrowie. Względy finansowe (Prusy były niewypłacalne), ale i polityczne (przebywali tam akurat dwaj bracia Napoleona) nie pozwoliły zrealizować planów i żona dotarła do Neustrelitz, gdzie rezydował jej ukochany ojciec Karol II Meklemburski, skąd przejechano do pałacu w Hohenzieritz, będącego jego letnią rezydencją. Już 30 czerwca zawezwano nadwornego lekarza, który tylko potwierdził diagnozę doktora miejscowego. Gorączka spowodowana była niegroźnym zapaleniem płuc. Niegroźnym...choć uporczywie nie chcącym minąć, królowa miała ataki duszności i zaburzenia krążenia tak częste, że zdecydowano się wezwać jej męża. Król Fryderyk Wilhelm III Pruski dojechał do Luizy przed piątą rano. Cztery godziny później już nie żyła.
Królowa Luiza Augusta Wilhelmina Amalia Mecklemburg-Strelitz zmarła 19 lipca 1810 roku.
Wilhelm długo pozostał wdowcem, nie mógł przebywać w pałacu w Charlottenburgu, gdzie mieszkał z Luizą i wybudował sobie obok mały pawilon. Ożenił się ponownie dopiero 14 lat po śmierci ukochanej i choć hrabina Augusta von Harrach była 30 lat młodsza nie urodziła dzieci. Małżeństwo było morganatyczne. Kobieta figurowała na szarym końcu protokolarnej hierarchii i nawet nie mogła wziąć udziału w ceremonii pogrzebowej męża odbywającej się w berlińskiej katedrze.
Miejsce śmierci Luizy, królowej pruskiej, zmarłej w wieku 34 lat,
miss 2010 roku, czczone i pielęgnowane jest do dziś. Pałac w Hohenzieritz prezentuje się dostojnie i od razu widać, że nosi w sobie jakąś bolesną tajemnicę. Jakby napuchnięta tragedia wciąż sączyła swoje jady, opary rozpaczy otulają i nadają nieskazitelnie chłodnego akcentu temu budynkowi. Pomieszczenie, w którym umarła, jest
miejscem pamięci, dziś niestety zamkniętym na cztery spusty. Czynne od kwietnia do października uwiecznia pamięć nieoczekiwanie zmarłej tutaj kobiety.
Posiadłość kiedyś rycerska w XVIII wieku przebudowana przez majora Adama Fryderyka von Fabiana, przejęta po jego bezpotomnej śmierci przez Adolfa Fryderyka IV, który od razu przekazał ją swojemu bratu Karolowi. Ten dobudował dwa budynki poboczne i powstał dziedziniec. Od 1790 roku zagościł styl wczesnego klasycyzmu, a w środku sale egipska i chińska. Do rewolucji listopadowej pałac pozostał w książęcych rękach, od 1926 roku właścicielem był książę Julius Ernest zur Lippe. Pokój zmarłej królowej był bez przerwy użytkowany jako muzeum, wystawiono też na pokaz kolekcję zabawek arystokratycznej rodziny. W czasie II wojny światowej zdeponowano tutaj działa sztuki kolekcji meklemburskiej rozgrabione wraz z wyposażeniem przez okolicznych mieszkańców. Po wojnie nastąpiło wywłaszczenie, przybyli uchodźcy, a w 1952 roku otworzono sklep, dom kultury, szkołę i przedszkole, jak i urząd gminy czyli iście socjalistyczny miszmasz. W latach 1992-2000 opuszczony, poza ograbionym wnętrzem z niezniszczonymi sztukateriami nie zachowało się nic. Grupa miłośników pałacu od 1993 roku walczyła o jego remont i dalsze użytkowanie, co przyniosło pożądane efekty w postaci renowacji w roku 2000 i otwarcie urzędu Parku Narodowego Müritz. Dzisiaj panowie ubrani w stroje o ciemno butelkowym kolorze spieszą z teczkami pod pachą na jakieś ważne zebranie. W środku można zobaczyć zdjęcia i parę przyrodniczych eksponatów, a za oknem piękny angielski park uznawany za najstarszy taki w całych północnych Niemczech. Luiza samotna, biała, patrzy w meklemburską przestrzeń. Jej ostatni oddech wciąż chłodzi radości życia euforię, owiewa smutkiem historię tego wyjątkowego miejsca.