Jednym z najbardziej reprezentatywnych zamków Meklemburgii jest ten w Güstrow. Ogromna bryła kamienia i zdobień dominuje niemalże cały nieboskłon nad miastem. U jego stóp znajduje się piękny ogród, a że stoi na lekkim wzniesieniu, robi imponujące i majestatyczne wrażenie. Podobno zanim powstał istniała tutaj słowiańska twierdza. Później pojawiły się wzmianki o książętach von Werle, którzy figurują już jako właściciele zamku, a gdy ci wymarli w jego posiadanie weszli von Mecklenburg, dla których był drugim domem. W 1547 i 1552 roku doszło do podziału księstwa Meklemburg pomiędzy dwóch braci Johanna Albrechta I i Ulryka, który to zakładając tutaj swój oficjalny dwór uczynił z niego centrum renesansowej kultury. Johann Albert I osiedlił się w pałacu w Schwerin. Gdy w 1557 roku wybuchł w skrzydle południowym pożar, książę Ulryk skorzystał z okazji i zatrudniając architekta o włoskim pochodzeniu (który akurat pracował przy budowie pałacu w Brzegu) Franza Parra dokonał stosownych ulepszeń czyniąc budowlę godną książęcych właścicieli.
Jednak już w 1621 roku wymarła ta linia rodziny von Mecklenburg-Güstrow, a posiadłość przeszła w ręce utworzonej przy podziale księstwa linii drugiej, czyli książąt von Mecklenburg-Schwerin, którzy traktowali ją jako drugą rezydencję. Na stałe mieszkały tutaj dworskie kurtyzany.
W międzyczasie zamek przez dwa lata (1628-1630) był siedzibą von Wallensteina, czeskiego marszałka i polityka, który walczył po stronie cesarza i Ligi Katolickiej przeciwko protestanckim siłom w Niemczech, jak i przeciw Danii i Szwecji.
Po kurtyzanach przyszedł upadek. Zamek zamieniał się w ruinę od końca XVIII wieku, wykorzystywany jeszcze jako lazaret i dom pracowniczy oraz starczy doczekał się dopiero w 1972 roku zaszczytu muzealnictwa. Odrestaurowany jako tako przez rządy DDR dziś czeka na konieczne poprawki. Z daleka prezentuje się doskonale, z bliska widać zmarszczki i zaniedbania. Część pomieszczeń jest ze względu na bezpieczeństwo zwiedzających zamknięta, a cały teren naszpikowany siatkami odgradzającymi od zrujnowanych odcinków murów.
W środku zachwyca sala balowa z niesamowitym, rzeźbionym sufitem i jeleniami o prawdziwych porożach. Wystawa malarstwa Cranacha i innych mistrzów, szczególnie niderlandzkich, też niczego sobie, podobnie jak sztuki średniowiecznej z eksponatami uratowanymi z katolickich kościołów, które w dobie reformacji w Güstrow i okolicy jako takie przestały funkcjonować. Na niechlubne echo kościelnej działalności w miasteczku natkniemy się tuż za rogiem. Dziś otwarta i wyraźna luka w zabudowie wykorzystywana jest jako parking, dopiero po podejściu i z chodnika można się dowiedzieć, że kiedyś stała tutaj synagoga. W połowie XII wieku do oskarżeń Żydów o rytualne mordy doszły i te o profanację hostii. XII wiek jest nieprzypadkowym, wtedy to zaczął rozwijać się kult Eucharystii, który swoją kulminację osiągnął w 1264 roku, gdy papież Urban IV ustanowił święto Bożego Ciała. I to właśnie w krajach niemieckich rozsiał się strach rozpędzany przez sam kościół katolicki. W Güstrow w 1330 roku spalono 23 Żydów i zniszczono synagogę. A same oskarżenia o profanację zbierały tutaj żniwo aż do XVI wieku, czyli do czasów reformacji.
Wtedy też zmieniły się losy drugiej ważnej budowli miasteczka – kolegiaty pw. św. Marii, św. Jana Ewangelisty i św. Cecylii, w stylu ceglanego gotyku, bardzo typowym dla Północnych Niemiec. Powstała w XIII wieku w stylu romańskim, który jednak nie oparł się właśnie gotykowi i straciła swoje kolegiackie znaczenie wraz z nadejściem reformacji. Opuszczona przez długie lata, tchnięta w 1565 roku nowym życiem przez Elżbietę, żonę poznanego już na książęcym dworze Ulryka, która po dwuletniej renowacji świątyni stworzyła w niej protestancki dom boży. I do dzisiaj wraz ze swoim mężem i jego drugą żoną Anną klęczy przed ołtarzem na własnym grobie. Ta ścienna kwatera robi niesłychane, dostojne wręcz wrażenie. Podobnie jak słynny „Wiszący” Ernsta Barlacha, artysty rzeźbiarza, malarza i pisarza, którego dzieło naziści uznali za sztukę zdegenerowaną i zniszczyli w 1941 roku. Figura powstała w 1927 roku z okazji 700-lecia kolegiaty i poświęcona była wszystkim poległym w czasie I wojny światowej. Ma twarz jednej z najbardziej znaczących artystek niemieckich XX wieku Käthe Kollwitz. Artysta miał przyznać, że jej oblicze samo się w rzeźbie ukazało, gdyby tak od początku zamierzał, pewnie by mu nie wyszło. Podobne figury wiszą w kościołach w Hanowerze, Wittenberdze i Kolonii, wszystkie odlane w słynnej odlewni
Noack. A samo Güstrow bardzo przywiązało się do artysty Barlacha, który tutaj mieszkał. Znajdziemy trzy poświęcone ekspresjoniście muzea, atelier i teatr noszący jego imię. Na tę część miasteczka jednak nie wystarczyło już czasu, jak i na Muzeum Szopek, czy parę kolorowych domków nad jeziorem. Klucząc uroczymi uliczkami późnym wieczorem docieramy do parkingu, by zobaczyć jeszcze dwa inne pałace tej okolicy.