Spacerujemy po miasteczku Ketzin, którego korzenie sięgają XII wieku i nie wierzymy w bliskość wielomilionowej stolicy Niemiec. Bardzo o to trudno tutaj, gdzie na ulicach nie dzieje się nic. Gdzie wszystko zdaje się śnić o dalekich krainach pełnych życia, kultury i rozrywki. Ketzin jest otulony wieczorową aurą sennej mary i zwolnionego w swoim przepływie czasu. W samym jego środku odnajdujemy rozstaj dróg czarujący możliwości mocą i mamiący pozorem wyboru. W którąkolwiek stronę by się nie udać, trzeba przebrnąć przez tę niesłychanie w wymowie miękką prowincjonalność. I jak udany i na czasie żart wydaje się napotkany piękny i majestatyczny kościół katolicki pw. Królowej Różańca Świętego wybudowany na miejscu kaplicy. Pękała w szwach od XIX-cznych uchodźców z Polski i ze Śląska, którzy licznie przybywali do pracy w okolicznych cegielniach. Czy ktoś ich tutaj prześladował? Odmawiał prawa do tego kościoła, który powstał w 1911 roku?
W 1892 roku wybudowano
cukrownię, a jeszcze wcześniej pomiędzy XII a XIX wiekiem osiedlali się szewcy, garbarze, garncarze i ceglarze, by swoje przydatne umiejętności sprzedawać z korzyścią również sąsiedzkiemu Berlinowi.
Jednak w 1893 roku wydarzyło się coś, co zatrzymuje nas na dłużej w Ketzinie - otwarto uroczyście trasę kolejową Ketzin-Nauen, którą zamknięto wprawdzie dla ruchu pasażerskiego już w 1963 roku, jednak dworzec kolejowy zachował się po dziś dzień, a w jego pobliżu odkrywamy pociągowy skarb – jednostkę spalinowego zespołu trakcyjnego produkowanego w latach 1963-68 dla kolei wschodnioniemieckich – DR-Baureihe VT 18.16 (podobny egzemplarz spotkaliśmy w maju tego roku na stacji kolejowej
Berlin-Lichtenberg). Widoczny z daleka tajemniczy biały wąż wzbudził naszą ciekawość na tyle, że weszliśmy na teren opatrzony zakazu wstępu tablicą. Z zewnątrz prezentuje się dumnie i potężnie, a jednocześnie zgrabnie i nie trudno sobie wyobrazić jak mknął z oszałamiającą prędkością 140 km/h po socjalistycznych torach ku bratankom Czechosłowakom. Najprzyjemniejszą niespodzianką była nieoczekiwana możliwość wejścia do środka i poczucia smaku tego zamierzchłego siermiężnego luksusu. Bosko!
Przy okazji pobytu tutaj trzeba koniecznie zajrzeć do uroczego i kiedyś przez rodzinę Hohenzollern często odwiedzanego
Paretz.