Geoblog.pl    mamaMa    Podróże    Jestem w podróży...choćby tylko w głowie 2020    Najwyższy szczyt Brandenburgii, pałace i NVA - (dwory i pałace Brandenburgii oraz miejsca opuszczone)
Zwiń mapę
2020
15
paź

Najwyższy szczyt Brandenburgii, pałace i NVA - (dwory i pałace Brandenburgii oraz miejsca opuszczone)

 
Niemcy
Niemcy, Großkmehlen
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 22028 km
 
Wszem i wobec uroczyście ogłaszamy, że najwyższy szczyt Brandenburgii został przez nas brawurowo zdobyty!!! W szaleńczym tempie, z rozmachem i odpowiednim przygotowaniem na wszelkie wysokościowe przeciwności. Kutschenberg i 201,00 m n.p.m.

;)

Do 2000 roku za najwyższe wzniesienie landu Brandenburgia uznawany był Hagelberg. Gdy ponownie dokonano pomiarów okazało się, że Kutschenberg jest troszeczkę wyższy. Postawiono tutaj granitową stelę, którą łatwo przeoczyć pomiędzy drzewami. A docieramy do szczytu przechodząc obok toru motocrossowego, który podobnie jak po lewej stronie znajdujące się osiedle domków letniskowych jest zupełnie wyludniony. Ponurość pozorna, gdyż akurat preferujemy tajemniczość i zagadkowość prozaicznej rzeczywistości. Na środku kompleksu udzielamy niewidocznym samochodom pozwolenia na rozpoczęcie wyścigu i żałujemy tych, których odrzucają ostre, piaszczyste zakręty. Jeden z nich, bez barierek, wygląda jakby był spadem do piekła. Pośrodku osiedla małych domków, w których zdaje się nie być żywej duszy, cieszymy się widokiem krasnali i dorodnych grzybków obok przytaszczonych z lasu kamieni. Na widok zarośniętego drzewami samochodu, który aż się prosi swoją pozycją o otwarcie zamkniętej bramy i możliwość wyjazdu z naturalistycznego uwięzienia, trochę kraja się nam serce. Właścicieli nie było już tutaj dawno. Na tarasie walają się ażurowe letnie krzesełka, a muszla-piaskownica od wielu lat nie widziała dziecka. Może ich rodzice się pokłócili? Zapomnieli w nienawiści o letnisku? A dzieci wyrosły i poszły daleką od rodzinnych pieleszy drogą? A może wszyscy zginęli w wypadku?

Po okrzykach radości na wyjątkowym szczycie schodzimy drugą stroną mijając narciarski domek, którego ostatnią rolą był lokal gastronomiczny. Jego pozostałości trochę odstraszają szczególnie damski świat, gdyż wywieszona żartobliwa tabliczka to relikt dyskryminujących je czasów. Przymrużenie oka kuchni, dzieci i kościoła. Może domek odpokutowuje swoje piwne winy? Swoje buńczuczne męskie okrzyki i szowinistyczny czas?

Najwyższy szczyt Brandenburgii należy oficjalnie do gminy Großkmehelen. Odkrywamy tutaj barokowy kościół św Jerzego (St.-Georgs-Kirche) z organami słynnego Gottfrieda Silbermanna (jego ósme) i wspaniałym pałacem otoczonym fosą. Monumentalne białe wieże z przodu i kwadratura z tyłu od strony parkowej, w którym stoi mały, różowy pawilon i myśliwski dom.

Graniczne tereny między Marchią Miśnieńską oraz Górnymi i Dolnymi Łużycami wymagały do efektywnej funkcjonalności obronnej grodu, który powstał około 1200 roku. W XIV wieku rodzina von Lüttichau otrzymał włości w lennie, a w 1540 roku doszło do spadkowego podziału grodu, który w architekturze i zamku i myśliwskiego domu jest widoczny do dziś. Zamek jest renesansowym obiektem z połowy XVI wieku, ozdobiony w połowie XVII wieku barokowymi sztukateriami prawdopodobnie przez mistrzów włoskich. Do XIX wieku były to dwa osobne budynki wschodni i zachodni, które właśnie wtedy zostały ze sobą połączone. Podobnie rzecz się ma z domkiem myśliwskim, do którego mieszkańcy mieli przenosić się na zimę. I on do dziś podzielony jest na dwie części. Zamek trudno było ogrzać, ale osobne miejsce dla siebie trzeba było mieć nawet na o wiele mniejszej przestrzeni.

Ostatnimi właścicielami zamku była rodzina zu Lynar, z której pochodził budowniczy cytadeli w Spandau Rochus Quirinus. Wdowa po jego synu kupiła włości w pobliskim Lübbenau, gdzie dziś rodzina znów mieszka w tamtejszym pałacu. Tutaj zu Lynar żyli do II wojny światowej, po której zostali wywłaszczeni, a zamek służył przez dziesięciolecia jako dom starców. Od 1993 roku stał pusty, a w 2000 zakupiła go spółka Brandenburskich Pałaców i aktualnie odbywa się w nim remont. Można też zapisać się na różne malarskie kursy jedno- i parodniowe.

Gdy tu przyjechaliśmy padał deszcz. Gdy wychodzimy z zamku, do którego odważyliśmy się zajrzeć, zastaje nas błękitne niebo i słońce. Piękny jest cały kompleks zamkowo-kościelno-parkowy. Jasno-zielony, tu ściele się drzewo, a inne wyciąga dramatycznie konary w stronę nieba na arystokratycznym tle. Jesienne kwiaty i zielona woda w fosie. Dopiero odchodząc przypominam sobie, gdzie już widziałam podobny budynek – w Moritzburgu!

Około pięć kilometrów na północ znajduje się renesansowy pałac Lindenau, który w XVII wieku odgrodził się od zamieszek rolników budynkiem bramy wjazdowej. Dziś to właśnie ona służy mieszkańcom wioski jako siedziba burmistrza, a sam pałac, w czasie owych konfliktów przekształcony na twierdzę, stoi opuszczony w otoczeniu barokowego parku. W 1744 roku jego właścicielem został słynny saksoński minister graf Henryk Brühl, dla którego pałac był jedną z wielu posiadłości. Później zmieniali się arystokratyczni właściciele, a ostatni, rodzina zu Lynar, zostali wydziedziczeni w 1945 roku. Przez socjalistyczne lata mieszkały tu osierocone dzieci, które wyprowadziły się po upadku systemu zostawiając budynek na pastwę pieniędzy. W końcu ktoś, kto je miał mieć, obiecał zainwestować w obiekt i otworzyć dom spokojnej starości. Dostał zgodę urzędów na zakup, ale z obowiązków się nie wywiązał. Do dziś trwa proces o odzyskanie pałacu przez gminę.

Proszę sobie wyobrazić, że w środku są ogromne sale z wciąż widocznymi zdobieniami. W jednej nawet znajdują się obrazy i kominek z reliefem. Czerwone zasłony przysłaniają podłużne okna, a zakręcone schody prowadzą na pierwsze piętro, gdzie na środku reprezentacyjnego pomieszczenia stoi samotny fortepian. Pomiędzy kominkami z widokiem na pałacowy park wręcz słychać barokową muzykę i szelest kroków renesansowych mieszkańców. Piętro wyżej dużo pomieszczeń mieszkalnych dla licznych członków rodziny i gości, a w wieży stary zegar nieustannie i nieubłaganie mierzący czas nie wiedząc komu. Skrzypi stara podłoga, trzeba pochylać głowy pod niskim stropami, zza małych okienek wyziewają rogi budynku, a labirynty przejść trochę kręcą w głowie. Proszę sobie to wyobrazić, zamknąć oczy i przenieść się do środka. Jeśli czytelnikowi wydaje się, że pojawiły się jakiekolwiek zdjęcia wnętrz to jest to złudne wrażenie;)

Na zakończenie dnia wybieramy się na mały spacer do lasu, w którym dawno temu Narodowa Armia Ludowa DDR (NVA) miała swoją tajemną siedzibę FRA-313/1.LVD/FRR-31. Kod, który dziś łatwo można rozszyfrować: obrona powietrzna-odział rakietowy 313 pierwszej dywizji obrony powietrznej/obrona powietrzna-pułk rakietowy 31. W socjalistycznych czasach takie miejsca były owiane ścisłą tajemnicą, a zwykły człowiek nie miał prawa, ale i żadnych szans, żeby się tutaj pojawić. Głęboko w lesie, otoczone drutem kolczastym, często z podminowanym terenem wokół, służyło w tym przypadku do ćwiczeń milicyjnych i uczniom szkoły oficerskiej, którzy uprawiali praktycznie teoretyczne zwalczanie na przykład czołgów. Dzisiaj niewiele zostało z zasieków, ale tajemniczość potęguje przyroda, która w magiczny sposób zagarnia te pozostałości dla siebie. Rozczulamy się, gdy po długiej chwili domyślamy się czym są zespawane ze sobą metalowe rury tworzące prowizoryczny dość wysoki podest. Parę kroków do tyłu i dostrzegamy, że było tutaj kiedyś boisko do grania w siatkówkę, a plątanina metalu miejscem dla sędziego. Oprócz obrony niesłusznych ideałów zajmowano się uprawianiem najważniejszej ludzkiej potrzeby – wspólnej radości życia.




 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (50)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (5)
DODAJ KOMENTARZ
marianka
marianka - 2020-11-02 15:55
Haha, brawo! Czas w ogóle na Koronę Gór Niemiec :D
 
mamaMa
mamaMa - 2020-11-03 17:02
I to jest bardzo dobry pomysł!

Zaczniemy od najwyższych szczytów każdego landu. Muszę poszperać czy jest jakaś oficjalna lista:)
 
danach
danach - 2020-11-09 10:54
Ty zawsze znajdziesz ciekawe miejsca i docierasz do samego wnętrza , brawo :)
 
mamaMa
mamaMa - 2020-11-11 12:23
danach ładnie to sformułowałaś;)
 
BoRa
BoRa - 2020-11-23 00:16
Brawo, szczyt to szczyt, ważne że zaliczony.
 
 
mamaMa
Anna M
zwiedziła 19% świata (38 państw)
Zasoby: 1450 wpisów1450 5629 komentarzy5629 23026 zdjęć23026 1 plik multimedialny1